NewsyJan Jakub Kolski pierwszy raz tak bardzo szczerze o śmierci córki i matki. Opowiedział o bólu, jaki zadały mu media: To bandytyzm!

Jan Jakub Kolski pierwszy raz tak bardzo szczerze o śmierci córki i matki. Opowiedział o bólu, jaki zadały mu media: To bandytyzm!

Jan Jakub Kolski pierwszy raz tak bardzo szczerze o śmierci córki i matki. Opowiedział o bólu, jaki zadały mu media: To bandytyzm!
Paulina Szestowicka
05.12.2014 13:34, aktualizacja: 05.12.2014 14:43

Dlaczego nowy film "Serce, serduszko" pomaga mu wrócić do siebie?

Czuję się ch**owo, ale nie mam ochoty dzielić się tą ch**owością z innymi. Dlatego, że to jest wykorzystywane potem przeciwko mnie. Nie chcę funkcjonować jak tarcza strzelnicza. Nie chcę pokazywać, że dziesiątkę mam w okolicach serca. Wcale nie trzeba strzelać w głowę, żeby mnie zabić - powiedział. - Wszyscy wiedzą, co się stało. Choćby za sprawą sześciu okładek w tych superch**owych gazetach i wyścigu, kto lepiej sfotografuje zrozpaczoną matkę i zrozpaczonego ojca. Jeżeli ktoś mówi: "Będziemy cię fotografować na cmentarzu, na którym chowasz własne dziecko, ponieważ jesteś osobą publiczną", to jest skurwysyństwo i bandytyzm. "Będziemy fotografować waszą rozpacz, wasze cierpienie". Niedawno nauczyłem się nie czytać komentarzy. Hejterzy już nic mi nie zrobią. Jeśli ktoś taki stanie naprzeciwko mnie i będzie chciał wyartykułować się wprost, to dostanie w ryja, a ja potrafię bardzo silnie rąbnąć.

Reżyser otwarcie przyznał, bo po tych wszystkich wydarzeniach jest w nim bardzo dużo agresji i wkurzenia na świat. Nie zaprzeczył, że czuje poczucie winy, ale jednocześnie podkreślił, że nigdy nie można mówić, że człowiek nie zasługuje na takie życie, tłumacząc, że każdy człowiek zasługuje na każdy los. Mimo trudnych chwil udało mu się ukończyć prace nad filmem Serce, serduszko. Jan Jakub Kolski nie ukrywa, że robił ten film początkowo tylko  zmyślą o wywołaniu zadowolenia u widzów. Teraz się przekonał, że obraz pomaga mu w odzyskaniu równowagi w życiu.

Opuściła świat moja mama. Zorientowałem się, że wobec jej nieobecności zrobiłem się strasznie małym, nieistotnym obywatelem świata. I że od nowa muszę określić swoją pozycję. Nie doceniałem siły mojego związku z mamą. I nagle podopieczną straciłem. I zobaczyłem, że jest odwrotnie, to ja potrzebuję opieki i że nigdy już jej nie doznam - stwierdził. - Śmierć bliskich jest czymś strasznym, bolesnym. A najbardziej dolegliwe jest odwrócenie kolejności. Kiedy stawałem nad grobem matki, łatwiej mi było się  z tym pogodzić, niż kiedy stałem nad grobem córki w dwa tygodnie po tym, jak dostała dyplom ukończenia wymarzonych studiów w Londynie. Myślę, że też robiłaby filmy. Wszystko ku temu zmierzało.

Jan Jakub Kolski robi wszystko co w jego mocy, żeby ze smutku nie zwariować. Niedługo po śmieci córki zaczął prowadzić pamiętnik, który nazwał Dziennikiem czołgającego się.  Podkreślił jednak, że nawet czołgając się, posuwa się do przodu.

Fotografia: AKPA
Fotografia: AKPA
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także