To jeszcze pech, czy już premedytacja? Meghan Markle i książę Harry wywołali obyczajowy skandal!
Brytyjczycy nie byli zadowoleni, gdy okazało się, że syn księżnej Diany i jeden z pretendentów do tronu, wprowadzi do rodziny królewskiej amerykańską aktorkę pośledniego pochodzenia i w dodatku mieszanej rasy. Nastroje na wyspach były bardzo niespokojne, a społeczeństwo mocno podzielone. Z jednej strony ślub Meghan Markle i księcia Harry'ego był krokiem w nowoczesność, a z drugiej zamachem na tradycję, kultywowaną od pokoleń. I choć 19 maja para powiedziała sobie sakramentalne "tak", Meghan zdaje się z rozmysłem prowokować swoich przeciwników.
Jest piękna, wszechstronnie utalentowana, ma serce we właściwym miejscu, wyczucie stylu i jest bez pamięci zakochana w swoim mężu. Na pierwszy rzut oka nie ma w Markle nic, co mogłoby się nie podobać - jest nowoczesną kobietą, przejmuje się losem potrzebujących i wniosła do rodziny królewskiej powiew świeżości. Z drugiej strony wykazuje pewną niesubordynację względem królewskiego protokołu, który od stuleci dyktował życie kobiet i par w monarchii.
Najlepszym tego przykładem jest fakt, że aktorka znów "zapomniała" o niepisanym zakazie okazywania uczuć na oczach publiczności. Księżna Kate i książę William nauczyli się tego bardzo szybko, a Meghan i książę Harry notorycznie łamią jedną z najważniejszych zasad, których powinni przestrzegać od kiedy otrzymali tytuł księcia i księżnej Sussex.
Podczas wizyty w Irlandii kolejny raz wywołali mały obyczajowy skandal, obejmując się publicznie i trzymają się za dłonie. I choć to naprawdę urocze, że nie potrafią oderwać od siebie rąk... Niestety, jest to tylko woda na młyn dla antyfanów Markle.