Przyjaciel Agnieszki Maciąg wyjawił, jaki miała charakter. Nie była duszą towarzystwa
Po śmierci Agnieszki Maciąg internet zalała fala pożegnań i wspomnień. Piotr Kubiaczyk, jej przyjaciel i muzyk zespołu De Mono, wspomina jej podejście do urody, szczerość wobec własnych kompleksów oraz subtelny wpływ na estetykę teledysków De Mono.
Wiadomość o śmierci Agnieszki Maciąg cała Polska przyjęła z ogromnym smutkiem. Była modelka, pisarka i autorka książek o zdrowiu oraz duchowości przez lata inspirowała tysiące czytelników i fanów. Jej odejście stało się tematem wielu wspomnień, także w świecie muzyki. Głos zabrał Piotr Kubiaczyk, współzałożyciel zespołu De Mono i jej bliski przyjaciel.
Gwiazdy o śmierci Agnieszki Maciąg
Agnieszka Maciąg w oczach Piotra Kubiaczyka
W rozmowie z Kozaczek muzyk podkreślił, że Agnieszka Maciąg miała wyjątkowy urok i pogodny charakter, ale nie była typową duszą towarzystwa:
Ona miała poczucie humoru, miała naturalny wdzięk i kontaktowość, łatwość wchodzenia w fajne relacje międzyludzkie. To jednak nie była osoba, która wskakiwała na bar i tańczyła. To zdecydowanie, absolutnie nie. Nikt chyba tego od niej nie oczekiwał, a ktoś, kto znał ją lepiej, wiedział, że spędzi z nią fantastyczny czas.
Agnieszka Maciąg nie potrzebowała manifestować swojej urody
Członek De Mono zaznaczył również, że podejście Agnieszki do urody było dalekie od stereotypowego, bo sama wielokrotnie mówiła o swoich kompleksach.
Trudno mi się wypowiadać o tym, co czuła i jakie miała podejście do swojego ciała czy fizjonomii, ale na pewno nie była osobą, która dawała światu sygnał: jestem piękna. To absolutnie nie był ten typ kobiety. W wywiadach wspominała, że wzrost nie zawsze był jej atutem, zwłaszcza w nastoletnich latach, kiedy słyszała: wysoka i chuda. Myślę jednak, że każda kobieta, nawet najpiękniejsza, ma jakiś swój osobisty problem z urodą — dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Maciąg przeżyła TRAUMATYCZNE chwile na lekcjach religii
Agnieszka Maciąg w tle sukcesu De Mono
Choć Agnieszka Maciąg nie uczestniczyła w tworzeniu muzyki zespołu, miała realny wpływ na artystyczny wizerunek i estetykę teledysków, które zyskały dzięki niej filmowy, bardziej refleksyjny klimat.
Muzyka była nasza, ale estetyka klipów na pewno nawiązywała do języka opowieści. Często bliżej jej było do filmu niż klasycznego teledysku. "Ostatni pocałunek" nagrano na taśmie 35 mm, jak prawdziwy film, a klip do "Znów jesteś ze mną?" miał formę wizualnej opowieści. To wszystko determinowało klimat, w jakim reżyserzy i twórcy pracowali — wspomina Kubiaczyk.