NewsyMichał Witkowski rozpacza po śmierci Roberta Leszczyńskiego

Michał Witkowski rozpacza po śmierci Roberta Leszczyńskiego

Fotografia: ONS
Fotografia: ONS
Ewelina Buchnajzer
02.04.2015 17:12, aktualizacja: 03.04.2015 07:15

Przy okazji zdradza, ze dziennikarz lekkomyślnie narażał swoje zdrowie

Nagła i niespodziewana śmierć Roberta Leszczyńskiego poruszyła polską scenę medialną. Wiele znanych osób bardzo osobiście odebrało tę śmierć - m.in. Kuba Wojewódzki, Elżbieta Zapendowska czy Ewelina Flinta (zobacz: Ewelina Flinta we wzruszających słowach wspomina Roberta Leszczyńskiego).

Do grona przyjaciół dziennikarza muzycznego niewątpliwie należał Michał Witkowski, który postanowił w długim wpisie na swoim blogu przywołać sylwetkę Leszczyńskiego. Pisarz wspomina ich wspólne chwile i zdradza, że gwiazdor nie dbał o swoje zdrowie. Dużo pił i brał narkotyki, co mogło doprowadzić do przedwczesnej śmierci.

Robert Leszczyński nie żyje. Dzwoniłem do niego niedawno, bo gdzieś gdzieś mi zniknął z życia, a ja nie lubię, kiedy tacy ludzie znikają. Przecież przez dwa lata byliśmy sąsiadami, niemal “w szlafroku” schodziłem do niego. Na youtube party, na snucie planów… Opisałem go z całą sympatią w “Margot”. Lubił otaczać się znanymi ciotkami, Nowakiem, mną, Jacykowem, nie było w Tobie cienia homofobii. Byłeś chyba jedynym znanym mi heterykiem, który trochę żałował, że nie jest gejem.Ostatnio o  Tobie ucichło. To było podejrzane. Było o Tobie podejrzanie cicho. Jak nie Ty. Myślałem, że  chlejesz, myślałem, że coś knujesz. A Ty knułeś, jakby się tu najskuteczniej wymiksować. A Ty mi tu wyjeżdżasz z jakąś “niezdiagnozowaną cukrzycą”. Jakbyś nie był playboyem i rockendrollowcem, tylko zwapniałym emerytem. Jak Cię znam, nawet, gdybyś umarł na cukrzycę, roznosiłbyś wersję, przez którą nie ucierpiałby Twój PR “rockendrollowca”.Zapraszałeś mnie na sushi po czym zamawiałeś i zjadałeś “zestaw dla trojga”. Ale wiem, że byłeś niespełniony. Po Idolu inni wkręcili się na stałe do telewizji, a Ty właściwie prowadziłeś już tylko dżoby i syciłeś się podziwem panienek z prowincji. Nie zakręciłeś się - jak Wojewódzki - wciąż snułeś jakieś plany, chciałeś wydać powieść, chciałeś zaistnieć w polityce. Powieść miała być o Twoim pokoleniu, o rockendrollu i nie była dobra. W polityce też nie wyszło. Piłeś. Nie raz odprowadzałem Cię z taksówki do domu, a właściwie wynosiłem Twoje zwęglone zwłoki do eleganckiego apartamentu z dyżurką i wielkim akwarium. Ale czy pijany, czy trzeźwy zawsze byłeś tym uśmiechniętym, serdecznym “chłopakiem z Olecka na Mazurach”. To Ty jako pierwszy uczyłeś mnie pozowania na ściankach (”pamiętaj, od lewej przez środeczek do prawej”), tlenienia włosów i trzymania pałeczek do sushi. Nie wiem, co powiedziałbym nad Twoim grobem. Na pewno interesowałoby Cię, czy o Twojej śmierci jest dużo na portalach. Jest. Na se.pl nawet zajebiście dużo. (Zgadnij, na jakim nie ma ani słowa? Tak, zgadłeś, na plejadzie). Strasznie mi smutno, Robi. Wiem, że nigdy nie dbałeś o zdrowie, chlałeś, ćpałeś i mówiłeś, że chcesz umrzeć młodo, wiem, że gdybyś wraz ze mną mógł oglądać “recepcję” Twojej śmierci na portalach, to byś stroił sobie żarty, wymyślałbyś dla mnie odjechaną stylówę na Twój pogrzeb… A najbardziej śmiałbyś się z tej “niezdiagnozowanej cukrzycy” i pytałbyś, od kiedy to się tak nazywa… Ale mi jest smutno. Ryczałem całą noc. Pierwszy raz zobaczyłem w mediach czarno-białe zdjęcie kogoś, kto przynajmniej w pewnym okresie był bez dwóch zdań moim przyjacielem. Pamiętasz, jak kiedyś chodziliśmy do Utopii w sobotę o piątej rano, bo wtedy nikt nie stał na bramce i wchodziła do klubu wieś? Jak podsłuchiwaliśmy ich dialogi (”o Boże, on był wagą, ja wiedziałem, że z wagą nie wyjdzie!”)? Pamiętasz, jak słuchaliśmy i śpiewaliśmy “Biełyje Rozy” Szatunowa? Jak przyleciałem do Ciebie w nocy i oglądaliśmy razem Jolę Rutowicz, bo była Twoim ówczesnym odkryciem? (”Ta laska ma tipsy na mózgu, musisz to zobaczyć!”). Pamiętasz, jak uczyłeś mnie podrywać ślicznotki z prowincji “na sławę”? Pamiętasz, jak przyjechałem do Ciebie czytać Ci te sceny z “Margot”, w których występowałeś jako “sam Robi Leszczyński w sushi jedzeniu nie do pokonania”? Ja nie zapomnę. Pa, Robert, wszyscy Cię kochaliśmy.PS. Czy wiesz, że już w sieci pojawiły się zdjęcia woreczka z białym proszkiem i podpisem “niezdiagnozowana cukrzyca”? Podobałoby Ci się to, podesłałbyś mi na privie, na fejsie z ikonką “wywalony język”. A teraz przyśnij mi się i powiedz, czy tam, w piekle, można na znaną facjatę skołować jakieś konkretne ślicznotki, czy są tam fajne ścianki, no i jak to było z tą Twoją śmiercią, czy to aby nie Twoje brudne sprawki ze spidem.
Fotografia: screen z http://fashionpathology.com
Fotografia: screen z http://fashionpathology.com
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także