Zosia Ślotała szczerze oceniła obozy treningowe Ani Lewandowskiej! Z ostatniego też wróciła zadowolona? [WIDEO]

Było 90 bab. Wiec to jest duże wyzwanie. Ale każda z tych dziewczyn przyjeżdża z własną historią, z pozytywnym nastawieniem i przede wszystkim do działania jest gotowa i do tego, żeby ćwiczyć. Czy to jest Marina, czy to Weronika Książkiewicz, czy reszta dziewczyn to naprawdę każda jest interesująca. Tak się trochę utarło, że my jesteśmy po 8 osób w domku, domki tak się ze sobą wspierają i trzymają razem, ale oczywiście spędzamy ze sobą po te 4-5 godzin dziennie na macie, trenując, wiec to łączy w bólu. Ja poznałam dziewczyny, z którymi trzymam kontakt i nie tylko spotykam się na treningach, ale też spotykamy się poza.

Nie są to tylko nazwiska z pierwszych stron gazet, ale dziewczyny, które przyjeżdżają, mają swoje historie życiowe, dziewczyny, które walczyły o tą sylwetkę po dzieciach, albo miały problemy zdrowotne i to wszystko przewalczyły i dalej mają chęć walczyć o siebie. Więc myślę, że to jest fajne takie wsparcie i coś, czego Ania nas uczy, że my kobiety powinnyśmy się wspierać.

Byłam ponownie i nie spodziewałam się, że wrócę aż z takim wynikiem. Bardzo duże różnice, jeśli chodzi o centymetry. To wszystko zostało wypracowane w 7 dni. To jest taki tydzień dla mnie, gdzie mogę poćwiczyć, zdrowo zjeść, nauczyć się też o zdrowym odżywaniu, które przez cały czas staram się wbić do głowy, bo to nie jest tylko zdrowe odżywanie dla mnie, ale dla całej mojej rodziny. To jest taki tydzień, gdzie mogę się wyspać, bo w domu nadal, mój kochany synek budzi się w nocy, a tutaj mimo tego, że rozgrzewka i pierwszy trening jest na 7.30 to dla mnie jest naprawdę późno. Wyjazd na taki obóz na pewno daje mi kondycję, na pewno też poprawiają mi się obwody, a przede wszystkim to jest taki moment, kiedy mogę się naładować energią, ja wracam tak nabuzowana do działania. Dzięki Ani polubiłam wysiłek fizyczny i też przekonuję się do tego zdrowego żywienia.