Joanna Kurska szczerze o rozwodzie kościelnym. "Bardzo przykra procedura"
Joanna Kurska, tak samo jak jej obecny mąż, wzięła swojego czasu rozwód kościelny. W ostatniej rozmowie z "Faktem" zdradziła szczegóły swojej decyzji. Przy okazji ostro dostało się znanemu kapłanowi.
23.07.2024 | aktual.: 23.07.2024 16:49
Zarówno Joanna Kurska, jak i Jacek Kurski są po rozwodach. Od 2018 są małżeństwem w świetle prawa, jednak z uwagi na komplikacje prawne ślub kościelny zawarli dopiero w 2020. To sprawiło, że wokół pary zrobiło się głośno - nie wszystkim spodobało się to, że jako gorliwi katolicy zdecydowali się na umorzenie swoich małżeństw.
ZOBACZ TEŻ: Zenek Martyniuk to synonim polskości? Oburzona Joanna Kurska broni gwiazdora. "Ta władza ma kompleksy"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Joanna Kurska: "Bardzo przykra procedura"
W ostatniej rozmowie z "Faktem" Kurska przybliżyła czytelnikom pokrótce szczegóły swojej decyzji, powołując się na dane statystyczne. Przypomniała, że zakończenie wszelkiego postępowania w sprawie jej rozwodu zakończyło się dopiero po czterech latach.
W Polsce stwierdza się nieważność ok. 3 tys. ślubów rocznie, byliśmy jedną z tych par. Proces był długi, trwał prawie cztery lata, nie było żadnych preferencji, tylko fakty i świadkowie. Jest to bardzo przykra procedura, ale przeszliśmy ją, bo pragnęliśmy tego, żeby nasza miłość była w zgodzie z naszą wiarą - powiedziała.
Joanna Kurska wprost o słowach znanego księdza
Ksiądz Isakowicz-Zaleski swojego czasu skomentował rozwód Jacka Kurskiego, który z poprzednią partnerką ma trójkę dzieci. Odniósł się krytycznie do byłego prezesa TVP, twierdząc, że nigdy nie słyszał o takim przypadku. W wywiadzie jego obecna żona postanowiła w końcu odpowiedzieć na stawiane jej ukochanemu zarzuty.
Nigdy nie chciało mi się tego komentować, bo przykro mi to mówić o księdzu, zwłaszcza już nieżyjącym, ale jego komentarz brzmi tak, jakby nie miał pojęcia, o czym mówi. Według prawa kanonicznego stwierdzenie nieważności związku odnosi się do przyczyn przed jego zawarciem, czyli nie ma żadnego związku z jego następstwami, w tym np. dziećmi i ich liczbą. Kto tego nie rozumie, reprezentuje poziom ignorancji wpisów hejterskich trolli na portalach.
Zaznaczyła również, że ksiądz nie był prawnikiem, z tego też względu miał znacznie mniejsze kompetencje do wypowiadania się w tej konkretnej sprawie. Podkreśliła, że w Kościele katolickim funkcjonuje pojęcie "nieważności związku".
Ksiądz się tak wypowiedział, bo wydawało mu się, że ma prawo komentować czyjeś życie bez żadnej wiedzy na jego temat albo czyjeś decyzje. Otóż nikt nie ma takiego prawa i jest to nie fair - dorzuciła.