Ewa Błaszczyk od 25 lat czuwa przy córce, która zapadła w śpiączkę. "Rozpoznaje moje kroki"
Obchodząca 70. urodziny Ewa Błaszczyk od ćwierć wieku żyje z dramatem, którego żadna matka nie chciałaby doświadczyć. Jej córka Ola pozostaje w stanie śpiączki po tragicznym wypadku. Mimo upływu lat aktorka nie przestała walczyć — o nadzieję, nowe terapie i każdy, nawet najmniejszy sygnał życia ze strony ukochanego dziecka.
11 maja 2000 roku życie Ewy Błaszczyk rozpadło się na kawałki. Zaledwie sto dni po śmierci męża, scenarzysty Jacka Janczarskiego, jej sześcioletnia córka Aleksandra zakrztusiła się tabletką. Doszło do niedotlenienia mózgu i od tamtej pory Ola pozostaje w stanie śpiączki. Ten dramat, który mógłby złamać każdego, dla aktorki stał się początkiem drogi – trudnej, bolesnej, ale pełnej determinacji.
Paulinę Krupińską ogarnia stres. Chodzi o córkę. "Są czasem różne problemy"
Ewa Błaszczyk zamieniła ból w siłę. Walczy o córkę i innych pacjentów
Zamiast pogrążyć się w rozpaczy, Błaszczyk postanowiła działać – dla córki i dla innych rodzin, które znalazły się w podobnej sytuacji.
Nie ma co się ze sobą cackać. Świat jest i trzeba walczyć o to, żeby ocalić to, co jest do ocalenia – mówiła w audycji "Wywiad rzeka" w Programie 1 Polskiego Radia.
W 2002 roku założyła fundację "Akogo?", której celem stało się wspieranie osób w śpiączce i ich bliskich. To właśnie z tej inicjatywy powstała klinika "Budzik" – pierwsza w Polsce placówka dla dzieci w śpiączce, otwarta przy Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Dzięki niej dziesiątki pacjentów mogły wrócić do świadomości i życia.
Błaszczyk nie ustaje w poszukiwaniu innowacyjnych terapii. To z jej determinacji w Polsce przeprowadzono pionierskie zabiegi stymulacji mózgu i nerwu błędnego u pacjentów w śpiączce. Każda nowa metoda to dla niej iskra nadziei, że Ola kiedyś otworzy oczy i powie pierwsze słowo.
Więź Ewy Błaszczyk i córki jest niezniszczalna
Choć Aleksandra od ćwierć wieku nie odzyskała klasycznego kontaktu słownego ani zdolności wykonywania poleceń, jak podkreśla jej mama – "coś się dzieje". Zmienia się oddech, reaguje na dźwięki, modyfikuje się tętno, a nawet rozpoznaje kroki matki. To dla Ewy Błaszczyk sygnały, że więź z córką wciąż istnieje.
Nie spełnia poleceń, czyli takiego kontaktu nie ma, żeby był na to dowód, natomiast na pewno jest kontakt emocjonalny. Jest reakcja na światło, na dźwięk, ból, głos. Rozpoznaje moje kroki, jak wracam ze spektaklu, zmienia się jej tętno. (...) Wieczorem Ola zawsze czeka, żeby jej powiedzieć: "Dobranoc", żeby ją przytulić. To jest taki rytuał. Trzeba się rano przywitać, wieczorem pożegnać. Staram się, na ile mogę, żeby miała cały czas świadomość, że jestem – mówiła w rozmowie z naszą redakcją na początku tego roku.
Niedawno, w podcaście "Rezultaty", Błaszczyk podkreśliła jednak, że musi być bardzo ostrożna, by nie ulegać złudzeniom.
Trzeba się bronić przed myśleniem życzeniowym, że coś się zdarzyło raz - to jeszcze nie. Czy np. mruganie, czy to jest potwierdzenie czegoś? Czy to jest mruganie, bo się mruga? Ale można wyczytać, że coś ją boli, że jest niewygodnie, że ma dosyć. Jak boli, to jest krzyk w ogóle - opowiadała.