Bartłomiej Misiewicz zatrzymany za granicą! Policja przyłapała go na gorącym uczynku. TVN24 ujawnia zapis z dokumentów
Bartłomiej Misiewicz w latach 2015-2017 był szefem gabinetu politycznego i rzecznikiem prasowym Ministerstwa Obrony Narodowej oraz jednym z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza. Był prawą ręką ówczesnego ministra, więc miał ogromną władzę. Jego błyskawiczna kariera wzbudzała sporo kontrowersji i była obiektem licznych medialnych dyskusji. Dobra passa skończyła się w 2019 roku, gdy CBA zatrzymało go pod zarzutem malwersacji finansowych, a on spędził pięć miesięcy w areszcie.
23.05.2022 22:00
W końcu zdecydował się odejść z polityki i zająć czymś zupełnie innym. Misiewicz pracował w firmie, która zajmuje się wydrukiem 3D i był zaangażowany w pomoc szpitalom w walce z pandemią koronawirusa. Postanowił, że z polityką się żegna i chce spokojnie żyć z dala od mediów. Mimo to swego czasu kolorowa prasa żyła jego spektakularną metamorfozą. Misiewicz przeszedł niesamowitą przemianę. Nie tylko zgubił sporo kilogramów, ale także postawił na nową fryzurę.
Nowy image służył mu między innymi do reklamowania alkoholu, którego produkcja się zajął. Misiewiczówka weszła na rynek, a prokuratura szybko ukróciła biznesowe zapędy byłego polityka, oskarżając go o sprzedaż i reklamę alkoholu bez zezwolenia. Proces się toczy, a sam zainteresowany podobno obecnie mieszka w stolicy Austrii.
To właśnie tam zatrzymała go policja. Co się wydarzyło?
Bartłomiej Misiewicz zatrzymany za jazdę pod wpływem alkoholu
Bartłomiej Misiewicz został zatrzymany przez austriacką policję w trakcie prowadzenia samochodu. Podejrzenia wzbudził, naruszając przepisy.
Policjanci dogonili samochód, a gdy ten się zatrzymał, nie mogli nie zauważyć, że kierowca mówi niewyraźnie oraz ma zaczerwienione i podkrążone oczy. Okazało się, że Misiewicz prowadził, mając około 1,5 promila alkoholu w organizmie!
Dziennikarze TVN24 dotarli do dokumentów z zatrzymania byłego polityka. Zawarto w nich wypowiedź Misiewicza. Przyznał, że wypił potrójną wódkę z colą, cztery duże piwa i kilka kieliszków wina.
Wiedeńska policja nie ujawniła, czy były rzecznik MON otrzymał mandat. Odebrano mu prawo jazdy na cztery miesiące.