Wielka afera w "Sanatorium miłości". Anna zabrała głos. "Byłam wykończona psychicznie"
Wydaje się, że seniorzy z "Sanatorium miłości" powinni dobrze się bawić i rozglądać za obiektami uczuć. Tymczasem w ostatnim odcinku wybuchła ogromna afera. Jej bohaterka, Anna, odniosła się do sprawy.
Siódma edycja "Sanatorium miłości" przynosi wiele emocji i wzruszeń. Program, prowadzony przez Martę Manowską, skupia się na historiach uczestników, którzy dzielą się swoimi życiowymi doświadczeniami. Poza wzruszającymi momentami nie brak jednak także tych bardziej kontrowersyjnych. W ostatnim odcinku wybuchła ogromna afera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marta Manowska o programie "Origins Of Love. Polak szuka żony". Obawia się konkurencji?
Anna stała się obiektem uczuć Edmunda z "Sanatorium miłości"
Między Anną i Edmundem zaiskrzyło - takie wrażenie mogli odnieść widzowie, oglądając ostatnie odcinki "Sanatorium miłości". Okazuje się jednak, że z tej mąki chleba nie będzie. Anna, wściekła na mężczyznę, wykrzyczała mu prosto w twarz, że nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Nie chciałam cię zranić. Znosiłam twoje podrywy z godnością. Nie kocham cię. Nie jestem za tobą. Patrzeć na ciebie nie mogę. I nie mów, że ci daje sygnał, bo ci nie daje. Rób człowieku, co chcesz, tylko z daleka ode mnie - mówiła, wzburzona, w obecności innych kuracjuszy i kamer.
CZYTAJ TAKŻE: O krok od tragedii. Uczestniczka "Sanatorium miłości" opowiedziała o WYPADKU w drodze na plan
Anna komentuje aferę w "Sanatorium miłości"
W rozmowie z Plejadą Anna skomentowała całą aferę oraz odniosła się do komentarzy widzów "Sanatorium miłości", którzy zarzucali jej, że zwodziła Edmunda, dając mu nadzieję na związek.
Nie neguję tego, że Edmund się zakochał, bo każdy z nas inaczej kocha, inaczej to pokazuje. Jednemu trzeba dziesięć lat, drugiemu dziesięć minut. Ja neguję fakt, że nie dochodziło do Ediego w żaden sposób, że ja nie chcę z nim być, czy to przed kamerami, czy poza nimi! - powiedziała seniorka. - Ja naprawdę chciałam poznać wszystkich, nie tylko jego. Wyraźnie mu powiedziałam już w drugi dzień pobytu w "Sanatorium...". Nie przeciągałam tego.
Anna stwierdziła, że choć wyraźnie dawała do zrozumienia, że nie jest zainteresowana związkiem z Edim, ten nie dawał za wygraną.
Po prostu nie mógł zrozumieć tego odrzucenia i naprawdę długo mi dokuczał. Mówiłam "nie", a on nie potrafił iść dalej. Ja naprawdę bardzo lubię tańczyć i nawet na tej zabawie, na tym statku, tańczyłam ze wszystkimi, po kilka razy z każdym z sześciu uczestników. Oczywiście tylko Edi odebrał to, że mój taniec z nim oznacza miłość. Rozumiem, że może większość ludzi by się cieszyła, jak ja bym przyjęła te oświadczyny i żyła szczęśliwie do dzisiaj z Edim, ale ja tam na siłę nie szukałam mężczyzny - opowiadała kobieta.
CZYTAJ TAKŻE: Ania z "Sanatorium miłości" rozpętała awanturę w komentarzach. "Zachowała się żałośnie"
Anna z "Sanatorium miłości" była "wykończona psychicznie"
Kobieta opowiedziała o tym, że zachowanie Edmunda było dla niej nie do przyjęcia. I choć znosiła jego zaloty przez wiele dni, w końcu miała dość i musiała jasno dać mężczyźnie do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowana.
Nie podoba mi się jego uroda, jego charakter i ta "namolność", bo przecież ja mu powiedziałam wyraźnie "nie", a do niego to nie docierało. Potrafił w rozmowach z innymi mówić, że będziemy brali ślub i podawał datę, która nie istniała. Mówił to bez mojej zgody do Gosi, do innych uczestników "Sanatorium...", więc ci uczestnicy też byli skołowani. Ja się nie dziwię, że oni nie wiedzieli, o co chodzi - tłumaczyła Anna.
Uczestniczka randkowego show dla seniorów tłumaczy też, że wygłoszone słowa skonsultowała z reżyserem programu. Dla produkcji nie było to zatem zaskoczenie. Anna, osaczona przez Ediego, czuła się wyczerpana psychicznie i musiała w końcu postawić granicę.
Nie chcę być z takim mężczyzną. Poznałam go bliżej, przebywałam z nim. Rozmawiałam dużo także poza kamerami i wiem, co to jest za człowiek. Ja nie chcę z nim być. Doszło do takiego momentu, że ja byłam skrajnie wykończona nerwowo przez niego. Uzgodniłam to z reżyserem programu, że po prostu muszę mu publicznie powiedzieć i powiedzieć to dosadnie. To były moje emocje i to były emocje prawdziwe, nie grane, nie pod publikę.
Seniorka wystąpiła też z apelem do widzów, którym nie podobało się jej zachowanie, czemu jasno dali wyraz w komentarzach na fanpage'u programu.
Kochani widzowie, mi się ma prawo ktoś nie podobać. Mam prawo kogoś nie chcieć! Ja nie miałam możliwości nawet poznawania tych innych mężczyzn, bo Edi mówił, że ja jestem z nim. To była totalna bzdura! Chodził i rozpowiadał bzdury, na co mam dowody, bo mamy swoje prywatne filmiki do obejrzenia i po prostu bardzo mocno mi dokuczał tą swoją natarczywością. Musiałam to jakoś przerwać. Coś się we mnie przelało. A to, że ja krzyczę i wyrażam swoje zdanie, to oznacza, że mi nie przystoi? Że kobiecie nie przystoi?