"W rytmie serca" bez Piotra Fronczewskiego? Wiemy już, czy aktor po ataku serca zrezygnuje z pracy
Fanów Piotra Fronczewskiego na wstępie uspokajamy. Faktycznie, aktor dokładnie rok temu przeszedł zawał i musiał być hospitalizowany. Ale niedawno po prostu opowiedział o nim ze szczegółami Michałowi Figurskiemu w audycji Radiowej w Chilli Zet. Obecnie czuje się całkiem dobrze.
Piotr Fronczewski od jakiegoś czasu ma problemy z sercem.
-Jestem człowiekiem arytmicznym w sensie kardiologicznym. Od dłuższego czasu mi to towarzyszy, do tego pojawiły się napadowe migotania przedsionków, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Oswojony byłem ze swoją arytmią - twierdzi aktor.
Jednak rok temu na szczęście nie zlekceważył objawów. Ból pojawił się nagle, gdy pan Piotr był w kinie na seansie.
- Byłem zrelaksowany, rozluźniony, poszedłem do kina, kupiłem sobie coca-colę i popcorn. I nagle coś zaczęło się dziać w klatce, ale to było coś innego od tego, do czego byłem przyzwyczajony. Pierwszy atak był agresywny, nie wiedziałem, czy serce wyskoczy mi uszami, nosem, ustami. Opuściłem salę kinową, wsiadłem w samochód i nie wiedziałem, co robić – może pojadę do domu, może wezwę karetkę... - opisywał aktor.
Ostatecznie pojechał do kliniki na Hożą w Warszawie na oddział kardiologiczny. Tam okazało się, ze trzeba podjąć bardziej zdecydowane działania.
- Czekałem na reakcję farmakologiczną, ale nie nastąpiła, więc trzeba było mnie trzepnąć i zastosować kardiowersję - usypiają cię, nie zdążysz mieć snu, budzisz się i wszystko ci normalnie stuka, puka- wspominał na antenie Radia Zet.
Na szczęście , jak stwierdził 73-letni Fronczewski „jest już naprawiony”. Wciąż można go będzie oglądać zarówno w W rytmie serca, jak i w spektaklach stołecznego teatru Ateneum.