Co ciekawe, Fakt twierdzi, że byli mecenasi reprezentujący Cassandrę, w imieniu swojej mandantki, mieli żądać od Bieniuka nie 400, a 500 tysięcy złotych w ramach ugody:
Chodziło o około 500 tys. zł – powiedziała "Faktowi" osoba znająca szczegóły spotkania.
Sylwia S. na łamach tabloidu zdementowała informacje o rzekomych negocjacjach między kancelariami:
Absolutnie nie zlecałam swoim pełnomocnikom, by żądali jakichkolwiek pieniędzy.
Głos w Super Expressie postanowiła zabrać także zamieszana w sprawę rzekomej ugody kancelaria, która przez pewien czas reprezentowała interesy Cassandry:
Wypowiedzieliśmy pełnomocnictwa naszej klientce, wycofaliśmy się ze sprawy, więc nie powinniśmy wypowiadać się w sprawie, tym bardziej że to, o co mnie pan redaktor pyta, jest już objęte tajemnicą adwokacką. Zapewniam tylko, że jako kancelaria nie mamy zwyczaju odbywania z innymi kancelariami nieoficjalnych spotkań oraz negocjowania sposobów rozwiązywania sporów innych niż zgodnie z przepisami prawa lub wprost oparte na przepisach prawa.
Śledztwo wciąż trwa, niewykluczone, że cała sprawa będzie miała swój finał w prokuraturze:
Jeżeli prokuratura dojdzie do informacji i dowodów potwierdzających takie zdarzenie, zbadanie tego wątku na pewno będzie częścią toczącego się postępowania – mówi prok. Mariusz Duszyński z prokuratury okręgowej w Gdańsku.