"Robert Lewandowski" w serialu Disneya. Nie strzela goli, tylko handluje bronią
Czyżby Robert Lewandowski zmienił profesję? Wzmianka o piłkarzu pojawiła się niedawno w serialu Disneya "Ironheart". Zawodnik FC Barcelony jest w nim… kryminalistą. To nie pierwszy taki przypadek w uniwersum Marvela.
Serial "Ironheart" zadebiutował na Disney+ 25 czerwca. Na start udostępniono trzy z sześciu zaplanowanych odcinków, a kolejne mają pojawiać się w tygodniowych odstępach. W produkcji niespodziewanie wspomniano o Robercie Lewandowskim, który został czarnym bohaterem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Martyna Wojciechowska o zmianach w telewizji TVN. Czy możemy być spokojni o jej przyszłość? "Propozycje oczywiście są"
Robert Lewandowski w świecie Marvela. Mianowano go przestępcą
"Ironheart" to serial Marvela opowiadający o Riri Williams – genialnej studentce MIT, która po wydarzeniach z "Czarnej Pantery: Wakanda w moim sercu" wraca do rodzinnego Chicago. Tam konstruuje własną zbroję, inspirowaną technologią Iron Mana, i zostaje wciągnięta w konflikt z Parkerem Robbinsem, znanym jako The Hood.
Polscy widzowie mogą znaleźć w "Ironheart" wyjątkowy easter egg. W drugim odcinku serialu można dostrzec listę handlarzy bronią, na której widnieje... Robert Lewandowski. Oczywiście nie chodzi o gwiazdę FC Barcelony, a jedynie o postać o identycznym imieniu i nazwisku – nikt raczej nie wątpi, że chluba polskiej piłki nożnej nie jest handlarzem bronią.
Przed Robertem Lewandowskim był Piotr Adamczyk. Zagrał gangstera
Nie jest to pierwszy tego typu smaczek w uniwersum Marvela. Wcześniej w serialu Hawkeye pojawiła się postać grana przez Piotra Adamczyka. Tamtym razem nie chodziło jednak tylko o imię i nazwisko, jak w przypadku Roberta Lewandowskiego, bo aktora mogliśmy dojrzeć na ekranie kilkakrotnie. Grał on członka gangu Tracksuit Mafia, znanego w polskim tłumaczeniu jako "dresiarze". Tomas - bo tak miał na imię - doczekał się nawet dwóch ikonicznych kwestii.
"We kidnapped you, rozumiesz?" i "Kazik, spier*alamy" - powtarzał.
Jak przyznał Adamczyk, rola "gangusa" przyniosła ogromny rozgłos. Momentami miał wrażenie, że przewyższył on nawet szum, jaki nastąpił, gdy zagrał papieża w filmach "Karol – człowiek, który został papieżem" oraz "Karol – papież, który pozostał człowiekiem".
Trudno mi w ogóle przypomnieć sobie jakiś przypadek, żeby aktor tak niewielką rolą wywołał podobną burzę medialną. Oczywiście mają w tym udział social media, ale ogrom tych komentarzy, wiadomości, które dostaję i artykułów, jakie są publikowane, jest chyba większy, niż kiedy grałem papieża (...) - powiedział w rozmowie z Onetem.