Patrycja Sołtysik otarła się o śmierć w WYPADKU. "Odpadło koło, hamulce przestały działać"
Patrycja Sołtysik, żona Andrzeja Sołtysika, podzieliła się z internautami szczegółami wypadku, w którym otarła się o śmierć. Jadąca pod prąd kobieta najpierw poturbowała jej samochód, a potem zderzyła się z kolejnym pojazdem i zginęła. "Jak wiele mieliśmy szczęścia w nieszczęściu" - napisała Sołtysik.
Patrycja Sołtysik zyskała rozpoznawalność dzięki związkowi z Andrzejem Sołtysikiem, znanym dziennikarzem. Para, mimo różnicy wieku wynoszącej 24 lata, zbudowała trwały związek. W 2015 roku powitali na świecie syna Stanisława, a w 2024 roku urodziła się ich córka Antonina. Patrycja jest aktywna w mediach społecznościowych, gdzie dzieli się chwilami z życia rodzinnego oraz promuje treści o charakterze parentingowym. Ostatnia wiadomość, którą opublikowała, nie należała niestety do tych przyjemnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lidia Popiel komentuje aferę z Bogusławem L. Co powiedziała?
Patrycja Sołtysik otarła się o śmierć. Opowiedziała o niedawnym wypadku
W opublikowanym na Instagramie poście z nagraniem wideo Sołtysik wytłumaczyła, że 30 sierpnia z rodziną (nie określiła kto dokładnie znajdował się w samochodzie, poza dziećmi) przeżyła wypadek samochody. Jadąca pod prąd na drodze ekspresowej kobieta stworzyła ogromne zagrożenie na drodze, a po zderzeniu z drugim pojazdem zmarła.
W sobotę, 30 sierpnia, wracając z wakacji ulegliśmy poważnemu wypadkowi samochodowemu. Na drodze ekspresowej S6 w okolicach Kołobrzegu, z niewyjaśnionych przyczyn, kobieta jechała pod prąd. Z bardzo dużą prędkością najpierw zderzyła się z naszym samochodem, a następnie, kilkaset metrów dalej, z drugim pojazdem. I to drugie zderzenie okazało się dla niej śmiertelne - rozpoczęła.
Sołtysik opisała, co działa się z samochodem w momencie zderzenia z jadącym z naprzeciwka samochodem:
W naszym przypadku całe uderzenie skoncentrowało się na mnie, czyli kierowcy. Odpadło nam koło, hamulce przestały działać… przez kilkaset metrów za wszelką cenę utrzymywałam panowanie nad pojazdem i samoistnie hamowałam (tracąc po prostu prędkość).
Patrycja Sołtysik: "Szczęście w nieszczęściu"
Żona Andrzeja Sołtysika podkreśliła, że żadnemu z pasażerów, w tym jej samej, nic się nie stało. Wciąż jednak odczuwalne są efekty, które zdarzenie miało na psychikę.
Fizycznie wyszliśmy z tego cało, psychicznie bywa różnie. To wszystko jest z jednej strony bardzo surrealistyczne, a z drugiej strony niektóre momenty i obrazy zostaną we mnie na zawsze. A świadomość, jak wiele mieliśmy szczęścia w nieszczęściu, że mogło nas nie być… To emocje z którymi ciężko sobie poradzić i zrozumieć - wyznała.
Co więcej, wspomniała o tym, że bardzo dużo zależało od jej samochodu. Duży pojazd, który Sołtysik wybierała ze względu na bezpieczeństwo, okazał się kluczowy w mrożącej krew w żyłach sytuacji.
Wielokrotnie usłyszałam, że uratował nas wielki i bezpieczny samochód, szczęście oraz to, że jako kierowca zapanowałam nad pojazdem. Nigdy nie sądziłam, że marka i model samochodu, który wybierałam właśnie z powodu parametrów bezpieczeństwa, odegra, w praktyce, tak ważną rolę w naszym życiu. Tak samo jest z fotelikami dla dzieci, które oczywiście, tak jak po każdej innej kolizji, nadają się obecnie tylko do utylizacji.
W sekcji komentarzy pojawiło się sporo głosów wsparcia od fanów, którzy cieszą się, że Patrycji Sołtysik i jej rodzinie nic się nie stało.