Tragiczna śmierć 35‑letniej gwiazdy na planie teledysku. Miliony fanów w żałobie
Justin Carter nie żyje. Popularny muzyk country zginął na planie teledysku. Wszystko przez nabitą broń, która miała być tylko rekwizytem. Miał tylko 35 lat.
Nie żyje Justin Carter – piosenkarz, który był wschodzącą gwiazdą w tym gatunku. W dniu śmierci był na planie najnowszego teledysku, który kręcono w jego apartamencie.
Jak podają amerykańskie media jednym z elementów scenografii był pistolet. Piosenkarz miał cały czas przy sobie niebezpieczny rekwizyt. Niespodziewanie broń wystrzeliła. Kula trafiła w oko. Jego życia niestety nie udało się uratować. Tragiczną informację, w rozmowie z dziennikarzami Fox News, potwierdziła matka muzyka, Cindy McClellan:
Cindy dodała także, że Carter był bardzo dobrym człowiekiem, który nie tylko wierzył w Boga, ale także wspomagał organizacje charytatywne:
Nagła śmierć Cartera nadeszła w momencie, gdy jego kariera muzyczna zaczynała się mocno rozwijać. Okazuje się, że muzyk miał właśnie wyruszyć w trasę koncertową. Dodatkowo rozpoczął współpracę z agencją Triple Threat Management, która widziała w nim spory potencjał.
Współpracownicy nie chcą komentować sprawy tragicznego wypadku. Nie wiadomo więc, kto był odpowiedzialny za to, że na planie broń była niezabezpieczona i naładowana.