Chajzer publicznie zaatakował dziennikarza. Poszło o jego kebaby: "Ręce mi OPADŁY"
Filip Chajzer prowadzi biznes kebabowy, z którym wciąż ma jakieś problemy. Dopiero co ucichło zamieszanie wokół lokalizacji jego budki w Krakowie, a teraz dowiedział się, że są osoby, które próbują znaleźć "brudy" na byłego prezentera TVN. – Dawno nikt na mnie się nie wyrz*gał – napisał.
Filip Chajzer po odejściu z telewizji zajął się biznesem gastronomicznym i obecnie prowadzi sieć lokali serwujących kebab kraftowy. Ostatnio mierzył się z nieprzychylnością aktywistów w Krakowie, którzy podnieśli larum, że budka z kebabem przysłania zabytkowy Pałac Wołodkowiczów. O sprawie donosiła "Gazeta Wyborcza", która najwyraźniej szykuje kolejny tekst o biznesie Chajzera. Doniósł to sam prezenter, ujawniając treść wiadomości, którą redaktor dziennika rozesłał jego pracownikom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
TYLKO U NAS: Tomasz Tylicki komentuje zmiany w "Pytaniu na śniadanie". "Chciałbym wiedzieć, co z moją karierą"
Filip Chajzer nie ma spokoju w kebabowym biznesie. Ujawnił, jaką wiadomość dostali jego pracownicy
Filip Chajzer umieścił na swoich profilach na Facebooku i Instagramie treść wiadomości od redaktora "Gazety Wyborczej". "Chcę porozmawiać o warunkach pracy w kebab Kreuzberg. Oczywiście masz gwarantowane 100 proc. anonimowości. Czy to prawda, że pracowałeś tam bez umowy? Co ci się w tej pracy podobało, a co nie podobało? Masz jakieś uwagi? Czy jest coś, co powinienem wiedzieć, jeśli będę o tym pisał artykuł lub nagrywał materiał wideo? (...) Będę bardzo wdzięczny za każdą pomoc" – czytamy.
Filip Chajzer nie pozostał obojętny na to, co zobaczył. Na swoim facebookowym fan page'u zwrócił się do pracownika redakcji "Gazety Wyborczej" i... zaoferował mu pracę w swojej budce z kebabem. Napisał:
Dawno nikt na mnie się nie wyrz*gał. (...) Taką wiadomość dostali dziś moi pracownicy. Część z nich mocno się zestresowała, część pokazała mi wymianę zdań z tym człowiekiem. Ręce mi opadły na to, co ten gość pisał. Mam propozycję, panie dziennikarzu, ja pana u siebie zatrudnię! Reportaż empiryczny. Klasyka gatunku. Domyślam się, że nie ma pan doświadczenia w Gastro. Proponuję zatem 30 zł za godzinę na rękę przy umowie zlecenie. Osobiście będę pana szkolić, bo codziennie pracuję "na budach" z moją załogą. 40 zł, jak będzie pan już kepsowym wymiataczem. Będziemy wtedy rozmawiać o dalszej formie zatrudnienia. Musi mieć pan sanepid i super zapał do pracy. Ubranka firmowe już czekają. Woli pan M czy L?
Filip Chajzer w komentarzu pod własnym wpisem ujawnił kolejne szczegóły sprawy. Napisał:
Pan na swoim Insta reklamuje w stopce płatną współpracę. Rozumiem zatem, że firma A może zamówić youtube'owy paszkwil na firmę B. Oczywiście ja bym sobie poradził, ale ile biznesów, ludzi i karier można w ten sposób zniszczyć? Pytanie to zostawiam otwartym, biorąc pod uwagę to, jak wyglądają rozmowy pana dziennikarza z "moimi" ludźmi. Korespondowali z nim przy mnie, a mi ręce opadały coraz niżej i nie wierzyłem, że to czytam.