Wiktor Dyduła zaczynał NA ULICY. Musiał radzić sobie inaczej: "Występowałem do kotleta"
Wiktor Dyduła staje się bardziej rozpoznawalny wśród polskich słuchaczy. Mało kto wie jednak, że piosenkarz zaczynał... na ulicy. Jak wyznał, miało to swoje blaski i cienie.
Kariera Wiktora Dyduły nabrała tempa po udziale w programie "The Voice of Poland", gdzie dotarł do finału. Choć nie zdobył głównej nagrody, talent i determinacja zaowocowały wydaniem jego debiutanckiej płyty "Pal licho!", która spotkała się z ciepłym przyjęciem.
ZOBACZ TEŻ: Filip Gurłacz wprost o swojej przeszłości i udziale w "Tańcu z gwiazdami". "Bałem się o moją żonę"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Iza Krzan o zaręczynach i ślubie. Jaki ma na nie pomysł? "Poprosiłam, żeby gdzieś miał schowany telefon"
Wiktor Dyduła o swoich początkach
Dyduła staje się coraz bardziej rozpoznawalny wśród polskiej publiczności, głównie dzięki przebojowi "Tam słońce, gdzie my". Co ciekawe, jego kariera muzyczna rozpoczęła się od... występów na ulicach Sopotu, gdzie grał dla przechodniów. Dorabiał sobie także jako kelner.
Granie na ulicy dawało mi radość. Najlepsi mogli z tego wyżyć. Niektórzy wyciągali bardzo dużo. Nie powiem ile, bo istnieje w tym temacie solidarność z muzykami ulicznymi. Grałem najczęściej w Sopocie na Monciaku. Z kolei w Gdańsku nie można było grać na ulicy, więc tam zazwyczaj występowałem w restauracjach do kotleta - wyznał w rozmowie z o2.
Wiktor przyznał, że czasami czuł się przygnębiony, gdy nikt nie zatrzymywał się, by posłuchać jego muzyki. Przywołał również sytuacje, gdy grał w restauracjach, gdzie jego występy mogły przeszkadzać gościom.
Dyduła wspomniał poruszający moment z przeszłości
Mimo to, Dyduła pamięta także piękne chwile. Jak np. ten moment, gdy w Sopocie mała dziewczynka zaczęła tańczyć do jego muzyki.
Pamiętam taki piękny moment, kiedy w Sopocie grałem. (...) Nagle zatrzymała się dziewczynka, która zaczęła tańczyć, bo mama jej pozwoliła. I tak chwilę tańczyliśmy i to było bardzo urocze - powiedział.