TYLKO U NAS! Chajzer odniósł się do skandalu i przyznał, że pomógł mu Bóg: "Dostawałem życzenia śmierci"
Filip Chajzer ostatnio nie miał lekko. Depresja, przyznanie się do uzależnienia i potężna afera, która dotyczy jego fundacji, dały mu w kość. Teraz kiedy doszło do zatrzymania matki, która oskarżyła go o zdefraudowanie pieniędzy, zaczął w końcu cieszyć się życiem.
08.09.2024 15:21
Filip Chajzer od lat pomagał chorym dzieciom, angażując się w różnego rodzaju akcje charytatywne. W końcu założył własną fundację "Taka Akcja". To tam zgłosiła się matka chorego chłopca, Monika K., która zarzuciła byłemu prezenterowi, że nie wypłacił pełnej kwoty na leczenie jej syna.
Filip Chajzer skomentował aferę z Moniką K.
Kiedy zarzuty pani Moniki pod adresem Chajzera ujrzały światło dzienne, media zalały informacje o tym, jak to Filip ukradł pieniądze choremu dziecku. Wtedy zaczęło się piekło. Biznesmen zaczął otrzymywać pogróżki, życzenia śmierci. Jak czuje się teraz, kiedy wyszło na jaw, że matka chorego chłopca wydawała pieniądze otrzymane od fundacji na zbędne luksusy?
Od kiedy zatrzymano Monikę K., nie mam żadnych problemów. (...) W ostatni wtorek, po raz pierwszy, wziąłem oddech pełną piersią, wyszedłem na ulicę z dumą, szczęściem tego, co robię, radością życia i tym, że to powoli wreszcie się kończy.
Chajzer wrócił wspomnieniami do trudnych chwil, kiedy trwała na niego medialna nagonka.
Jeśli przez rok czytasz o sobie, że kogoś oszukałeś, okradłeś, że jest umierające dziecko i to umiera za twoją sprawą, a ty przez całe życie komuś pomagasz. I robisz wszystko, żeby tylko ratować życie i nagle najpoważniejsze tytuły w Polsce (...) publikują: "Filip nie wypłaca umierającemu dziecku pieniędzy". Dziecko umiera i ty to czytasz i wiesz, jaka jest prawda? I masz potem wyjść na ulicę...
Chajzer przyznał, że w pokonaniu trudności pomogła mu wiara
Jak udało mu się przetrwać ten horror? W akcie bezradności, zaczął regularnie bywać w kościele.
Ja byłem codziennie, i dalej jestem, w kościele, siódma rano na mszy, dzień w dzień, bo ja już nie wiedziałem, co robić.
Pogróżki, hejt i życzenia śmierci przez ostatnie miesiące były dla niego codziennością.
Dostawałem straszne wiadomości, życzenia śmierci dla mnie, dla mojego dziecka, już takiej powolnej, najlepiej przez nowotwór, bo takich komentarzy mam setki zescreenowanych, i to są właśnie komentarze po takich poważnych artykułach, w poważnych mediach, (...) które publikują to bez cienia jakiejś weryfikacji. Bez zastanowienia się nad tym.
Filip nawiązał też do tego, jak łatwo jest uderzyć w drugiego człowieka, zmieszać go z błotem, a potem odejść do swoich spraw. Niestety, osoba obsypywana tak potwornymi wiadomościami zostaje z tym sama.
Możesz rzucić sobie bezkarnie takie coś o drugim człowieku. A potem ten człowiek musi z tym żyć i wyjść na ulicę. I tak rok. Aż w końcu przychodzi wiadomość.
Sprawiedliwości stanie się zadość? Filip kilka dni temu otrzymał telefon i nie mógł uwierzyć w to, co miała mu do przekazania dziennikarka.
Dzwoni dziennikarka i mówi: "panie Filipie, zatrzymano tę matkę, która pana oskarżała". Ja mówię: "pani żartuje? Ja w to nie wierzę". I to jest tak, jakbyś zdjęła z siebie plecak, który waży 4 tony. I ja mówię, nie wierzę. To się kończy. Ale to jest też, słuchajcie, to jest wiara. Ja dotknąłem namacalnie tego, bo ja tu nie miałem żadnej sprawczości.
Były prezenter przyznał też, że bardzo pomogli mu prawdziwi przyjaciele.
Została mi garsteczka, ale ta garsteczka będzie ze mną zawsze. I ja zawsze będę im dziękować i zawsze będę się odwdzięczać, bo taki jestem. Natomiast charytatywność już jakby bawić się nie będę. Skończyłem ten rozdział w swoim życiu. Za bardzo się to po mnie przejechało.