Kiedy Teresa Lipowska odejdzie z "M jak miłość"? Gwiazda o zmianach w serialu, o których widzowie nie mieli bladego pojęcia
M jak Miłość to serial, który widzowie pokochali od pierwszego odcinka. W tym roku obchodzi on swoje 20-lecie. Losy rodziny Mostowiaków z zapartym tchem śledzą miliony Polaków. Przez dwie dekady na planie zmieniło się bardzo dużo. Spore roszady przeszła taka obsada. Są jednak aktorzy, którzy z serialem są od pierwszego odcinka, do tego grona zaliczają się Katarzyna Cichopek i Teresa Lipowska.
Katarzyna Cichopek i Teresa Lipowska o M jak Miłość
W rozmowie z reporterką Jastrząb Post aktorki opowiedziały o swojej pracy na planie serialu i wielu trudnych momentach. Jednym z nich była śmierć Witolda Pyrkosza, który przez 17 lat wcielał się w rolę seniora rodu Mostowiaków.
Katarzyna Cichopek o M jak Miłość:
Przez 20 lat wiele się wydarzyło. Wiele wzruszających chwil. Chyba najtrudniejsze są rozstania i nie mówię tu o rozstaniach zawodowych, tylko o tych prawdziwych, czyli jak musieliśmy pożegnać Witolda Pyrkosza. Jakby ktoś nam zabrał kawałek serca. Do dziś jest takie miejsce w Grabinie przy stole, że nikt nie siada na jego krześle. To są najbardziej wzruszające momenty. A przy okazji przeżywamy też bardzo dużo pozytywnych emocji – śluby, porody, wychowujemy mnóstwo dzieci, więc jest naprawdę rodzinnie.
Jak swoje 20 lat na planie wspomina Teresa Lipowska?
Tego pierwszego wejścia aż tak dobrze nie pamiętam, ale wiem, że to było 40-lecie mojego filmowego małżeństwa. I że wokół tego pierwszy odcinek się kręcił. Więc to pamiętam na pewno. Plan serialu zmienił się absolutnie. Mamy bardzo dużo nowych postaci. Niektóre z nich odeszły na zawsze i już nie wrócą. I to nie tylko odeszły z serialu, ale odeszły na zawsze, bo umarli. O tych najciężej jest mówić.
Serialowa Basia opowiedziała o zmianach, jakie wprowadzili producenci. Widzowie mogli nie mieć o nich bladego pojęcia:
Przez wiele lat mieliśmy tą naszą bazę w Orzeszynie. I to była wielka hala, gdzie był mój dom, gdzie była kuchnia, mój pokój, moje sypialnie. W tej chwili zostało to zlikwidowane, mamy swoją halę w Falenicy. Dla producenta jest niezwykle wygodniej, bo jest wszystko w jednym miejscu. Ale mam ogromny sentyment do hali w Orzeszynie. Kiedy się wychodziło tam ćwierkały ptaki, szczekały psy. Gdy wychodziło się trochę dalej znajdowało się grzyby. Ja naprawdę wiedziałam, że jestem na wsi, i że to jest mój dom. Tu w tym bloku jest nieco inaczej, ale od czego jest intuicja aktorska.
Jedno jest pewne – fani Teresy Lipowskiej mogą spać spokojnie.
Już mnie pogrzebali, byłam ciężko chora i obraziłam się na kogoś i ktoś się na mnie obraził. Ale należy wierzyć mnie. Nie odchodzę. I póki mnie nie uśmiercą, nie odejdę.
Cała rozmowa poniżej.