Choroba doprowadziła Sylwię Lipkę do wycieńczenia. Latami ukrywała swój dramat: "Zaczęłam wymiotować krwią. Zawieźli mnie do szpitala, z którego uciekłam"
Sylwia Lipka rozpoczęła swoją przygodę z polskim show-biznesem w młodym wieku. Już jako 18-latka związała się ze stacją Disney Channel i została prowadzącą program I Love Violetta.
Młoda celebrytka równocześnie rozwijała się jako wokalistka i już w listopadzie 2015 roku zadebiutowała singlem Masz to coś. Kilka miesięcy później wydała swoją pierwszą płytę pod tytułem Szklany sen. Artystka doczekała się jeszcze dwóch krążków – Fale/Wave oraz Wbrew Pozorom, które wydała kolejno w 2017 i 2019 roku.
W 2019 roku Lipka zagrała główną rolę w filmie #Jestem M. Misfit, wcielając się w postać Julii Morskiej. W 2020 roku natomiast wokalistka wzięła udział w 11. edycji Tańca z Gwiazdami, gdzie dała się poznać szerszej publiczności, występując w parze z Rafałem Maserakiem.
Sylwia Lipka miała anoreksję
To właśnie przy okazji udziału gwiazdy w programie mogliśmy po raz pierwszy usłyszeć o jej zmaganiach z anoreksją. Lipka po raz pierwszy wyznała, że walczy z chorobą po niestosownym komentarzu Jana Klimenta, który zasugerował jej, że powinna schudnąć. Teraz piosenkarka postanowiła ponownie opowiedzieć o swoich zaburzeniach odżywiania w programie Dzień Dobry TVN.
Krążyłam pomiędzy moim rodzinnym miastem Knurowem, moim teatrem w Zabrzu i moją pracą w Warszawie. Rzadko kiedy bywałam w domu i moi rodzice nie mieli kontroli nad tym, co jem i czy w ogóle jem. Wtedy to się zaczęło... – wyznała gwiazda.
Problem przybrał na sile po przeprowadzce Lipki do jej własnego mieszkania:
Wpadłam w taki ciąg objadania się kompulsywnego. Szczególnie fast foodami. No i pewnego dnia, kiedy popatrzyłam w lustro, powiedziałam: przegięłam. No i tak się stało, że schudłam 35 kilogramów w cztery miesiące.
Jak przyznała gwiazda, jej wycieńczony organizm dawał coraz silniejsze sygnały, że coś jest nie tak. Ona jednak na wszystko znajdowała usprawiedliwienie:
Kiedy mdlałam z wycieńczenia, to mówiłam, że nie mogę złapać oddechu, bo mam astmę. Kiedy miałam wielkie siniaki na nogach, to mówiłam, że jestem wegetarianką i po prostu brakuje mi żelaza. Kiedy widziałam kolejne numerki, które spadały na wadze i w moich rozmiarach, byłam najszczęśliwsza na świecie. (...) Pewnego dnia zaczęłam wymiotować krwią, zawieźli mnie do szpitala, z którego uciekłam. Nie chciałam tej pomocy.
Piosenkarka do tej pory zmaga się z chorobą, jednak ma nadzieję, że dzięki regularnym wizytom u specjalistów w końcu się z nią upora.