Przemysław Babiarz nie gryzł się w język i zrugał współpracownika na wizji. Maciej Kurzajewski na długo zapamięta ten dzień
W tym roku lekkoatletyczne mistrzostwa świata odbywały się w miejscowości Eugene w Stanach Zjednoczonych. Sprawiło to wyzwanie dla widzów z naszego kraju. Ze względu na różnicę czasową musieli być dyspozycyjni o późnych, nocnych godzinach. Z niedzieli na poniedziałek doszło do przełomowego wydarzenia w historii tego sportu. Tobi Amusan pobiła rekord w biegu na sto metrów przez płotki, jednak widzowie TVP Sport, w której to było transmitowane wydarzenie, nie zobaczyli jej wyczynu "na żywo".
26.07.2022 | aktual.: 26.07.2022 16:10
Dobre wieści przekazano im ze studia, gdzie znajdowali się Maciej Kurzajewski, Angelika Cichocka i Patrycja Wyciszkiewicz. Po tym, gdy przekazali nieco spóźnioną informację, dziennikarze połączyli się z Przemysławem Babiarzem, który znajdował się po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego. Korespondent nie krył rozczarowania tym, że stacja nie wyemitowała biegu live, a zamiast tego pokazywała dość bezowocne rozmowy współpracowników, przez co zdecydował się na dość kontrowersyjny krok.
Przemysław Babiarz z mocnym apelem
Dziennikarz wyjawił nazwisko wydawcy programu i poprosił widzów o to, by do niego dzwonili, co może przekona go do tego, żeby chociaż wyemitował bieg z udziałem Polki.
Cała sytuacja została wyemitowana w telewizji.
Dziennikarze obecni w studiu i widzowie z pewnością na długo to zapamiętają.
Internauci docenili zaangażowanie Babiarza:
- Tych rekordów nie ma za dużo na tych mistrzostwach, dlatego warto odnotować XDDD.
- Nie dziwie się Babiarzowi. Tutaj rekord świata, a ci pier*** trzy po trzy.
- Babiarz TOP.
- No miał chłop rację.
- od razu widać kto jest tam szefem, brawo Babiarz.
- Babiarz, kochamy cię.
Podobnych wpisów są w sieci setki.
Serwis Wirtualne Media, który szczegółowo opisał sprawę, kontaktował się z TVP Sport, jednak stacja nie udzieliła komentarza. Redaktorzy portalu chcieli się dowiedzieć, czy Babiarz dobrze się zachował i czy wydawca popełnił błąd, nie dopuszczając transmisji live.
Dopiero po czasie telewizja pozwoliła sobie na żartobliwy komentarz na Twitterze:
Po czyjej stronie jesteście w tym sporze...?