Oscary 2020: Polacy już prawie trzymali statuetkę w rękach. Za kulisami wydarzyło się coś szczególnego
Oscary 2020 już wręczone. W nocy z niedzieli na poniedziałek, w Dolby Theatre rozdane zostały najbardziej prestiżowe nagrody w świecie filmu.
Wśród uczestników gali nie zabrakło reprezentantów naszego kraju. Na gali pojawił się Jan Komasa, z głównymi aktorami filmu Boże ciało, który był nominowany do nagrody. Mimo, że statuetki nie zdobyli, to mają ogromne powody do zadowolenia. Swoimi spostrzeżeniami po Oscarach 2020 w wywiadzie po wydarzeniu, podzielił się reżyser polskiej produkcji.
Oscary 2020 - W jaki sposób Joon-ho Bong docenił Boże ciało?
Choć statuetka nie trafiła do twórców Bożego ciała, to oni jednak bardzo doceniają to, że znaleźli się w gronie wybitnych artystów wyróżnionych nominacją do najważniejszej nagrody filmowej.
Polski film walkę o Oscara przegrał z południowokoreańską produkcją Parasite, która oprócz statuetki w kategorii najlepszy film międzynarodowy, otrzymała jeszcze trzy inne nagrody: za najlepszy film, reżyserię i scenariusz oryginalny. Było to niemałe zaskoczenie i historyczne wydarzenie. Wrażeniami z wydarzeń podzielił się Jan Komasa:
Bardzo mi miło, że miałem okazję uczestniczyć w tym historycznym wydarzeniu. Film koreański, z koreańskimi aktorami, po koreańsku dostał w zasadzie wszystkie najważniejsze nagrody - powiedział.Wszyscy na gali mówili o tym, że było to historyczne, nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzyło. Jest to jakiś nowy początek - tak twierdzą ludzie. Zdaję wam tylko relację z tego, co mówiono w środowisku producentów. Producenci odpowiedzialni za "Pewnego razu… w Hollywood" bardzo liczyli na Oscary, a wszystkie zostały im sprzątnięte sprzed nosa - mówił.
Jak się okazuje, Joon-ho Bong jest wielbicielem Bożego ciała, do tego stopnia, że chciał się podzielić swoja statuetką.
Bong jest fanem "Bożego Ciała" i powiedział, że jest jego ulubionym filmem ze wszystkich nominowanych. Chciał nam nawet oddać swojego Oscara - opowiadał rozemocjonowany Komasa.
Reżyser zdaje sobie sprawę, że już sama nominacja, to dla niego ogromne wyróżnienie. Dodał także, że razem z aktorami filmu, stali się rozpoznawalni:
Bardzo się cieszymy, że mogliśmy w tym wszystkim uczestniczyć. To już koniec wielkiej, niezwykłej przygody. To była ciężka praca wielu osób. Byliśmy po raz czwarty nominowani na przestrzeni 10 lat. Jest to wielkie osiągnięcie. Polskie kino dzięki temu zyskało bardzo duże rozeznanie i rozgłos. Jesteśmy rozpoznawalni. Martin Scorsese, Tom Hanks, z którym rozmawiałem, wszyscy nas znają i pozdrawiają. Wszyscy nam gratulowali, Bartek Bielenia ciągle był zaczepiany - wyznał dumny artysta.