Maciej Maleńczuk w sylwestra poszedł w bój z uzbrojonym napastnikiem. Obronił ludzi, ale sam poniósł wysoką cenę
Maciej Maleńczuk to jeden z najbarwniejszych muzyków rockowych. Na początku lat 80. odbył wyrok pozbawienia wolności, ponieważ nie chciał służyć w komunistycznej armii. Po wyjściu z więzienia zaczął tworzyć bluesa. Trafił do zespołu Püdelsi, z którym nagrał pięć albumów studyjnych. Występował też w Yugopolis, Homo Twist i Psychodancing.
Dla wokalisty nie ma tematów tabu. Zawsze wykłada wszystkie karty na stół. Dzięki temu wiemy o jego problemach z alkoholem. W 2018 roku powiedział, że ma za sobą już niejedno starcie z tym paskudnym nałogiem.
Niejedną rundę wygrałem ja, ale niestety niejedną też przegrałem. Zresztą, nie wiem, czy kiedykolwiek przestanę, prędzej pewnie zdechnę. W showbiznesie, będąc artystą scenicznym, nienapicie się drinka po koncercie jest prawie niemożliwe. Jedyne co można robić, to starać się nie przedawkowywać, pić tyle, ile się jest w stanie strawić – gorzko powiedział w rozmowie z Dziennikiem.
Dziś rockman wystąpi podczas Sylwestrowej Mocy Przebojów Polsatu. Przed występem udzielił wywiadu Pomponikowi. Z rozbrajającą szczerością zdradził, dlaczego nie przepada za d 31 grudnia.
Maciej Maleńczuk stanął w obronie fanów. Doznał obrażeń
Były członek Püdelsów zauważył, że w sylwestra ludzie dostają "jakiejś dziwnej korby" i łatwo wtedy o to, by komuś stała się krzywda.
Uwierz mi, że ja nienawidzę sylwestra! To jest dzień, w który bardzo łatwo jest się skaleczyć, zrobić sobie krzywdę. Ludzie dostają wtedy jakiejś dziwnej korby. Prawdę mówiąc, wolałbym Putinowi nie podpadać, ale ten kraj zaatakowany w sylwestra mógłby się nie obronić (śmiech). Lub też ten naród podpity, kto wie, do jakich bohaterskich czynów byłby zdolny... – zaczął.
Do takich przemyśleń skłoniło go jego osobiste doświadczenie z jednej z imprez sylwestrowych w Krakowie. Dryblas uzbrojony w kij bejsbolowy zaatakował wtedy na rynku jego fanów. Maciej stanął w ich obronie, co przypłacił połamaniem ręki.
Wpadł gościu z takim kijem bejsbolowym wielkości 1,20 m i zaczął trzaskać ludzi na rynku w Krakowie, którzy się świetnie bawili. (...) Oczywiście ja musiałem do niego wyjść i złamałem sobie wtedy rękę, ale on już tam został... Uratowałem imprezę, ale nie uratowałem wtedy ręki – zrelacjonował.
Jedno jest pewne – wokaliście nie można odmówić odwagi!