Monika Richardson ma już dość afery, którą rozkręciła wpisem o weterynarzach. "Nie dam rady"
Monika Richardson w najnowszym wpisie na Instagramie znów odniosła się do swoich słów o cenach usług u weterynarzy. – Stałam się personą non grata dla weterynarzy w tym kraju – wyżaliła się internautom. Przy okazji zaapelowała o debatę w temacie cennika w klinikach dla zwierząt.
W ostatnich dniach internet zawrzał po wpisach Moniki Richardson, która poruszyła na Instagramie temat jakości i cen usług weterynaryjnych. Po śmierci swojego psa ujawniła, że za "cztery ostatnie godziny życia" ukochanego czworonoga zapłaciła "aż" około 1800 złotych. W kolejnych wpisach otwarcie zaatakowała lekarzy zwierząt, nazywając sektor weterynaryjny w Polsce "zorganizowaną szajką", która "nie cofnie się przed niczym" i której "chodzi o kasę", a nie bycie lekarzem z powołania
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Anna Popek spotkała się z Moniką Richardson na jednej scenie. Kiedyś pracowały razem w TVP
Monika Richardson czuje się wykluczona przez weterynarzy i branżę mediów. "Stałam się personą non grata"
Wypowiedzi Moniki Richardson spotkały się z ostrą reakcją Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, która uznała je za pomówienie i zażądała przeprosin oraz usunięcia obraźliwych wpisów. Prezes KILW, lek. wet. Marek Mastalerek, zapowiedział, że jeśli Richardson nie zastosuje się do ich żądań w ciągu tygodnia, izba zastosuje "kroki prawne" w celu ochrony dobrego imienia weterynarzy. Richardson kilka dni po rozpętaniu afery ponownie zabrała głos w sprawie i wyżaliła się internautom, że czuje się wyrzucona poza nawias w środowisku weterynaryjnym i dziennikarskim. Napisała:
Chcę was jednocześnie przeprosić – nie dam rady. Nie w sytuacji, gdy stałam się personą non grata dla weterynarzy w tym kraju i dla mojego własnego środowiska dziennikarskiego, które w najlepszym razie mnie ignoruje, a w najgorszym wyszydza i ośmiesza. Jestem tylko pseudocelebrytką, lub też "wypłowiałą celebrytką", miłośniczką psów i kotów, która nie wie nic o niczym i wszystko ma w życiu za darmo, wiadomo...
CZYTAJ TAKŻE: Monika Richardson znowu uderza w weterynarzy. Oberwało się też Karolinie Korwin Piotrowskiej
Monika Richardson chciałaby debaty o zawodzie weterynarza
Monika Richardson w swoim instagramowym wpisie nawiązała też do słów różnych ekspertów, którzy podkreślają, że lekarze weterynarii są jedną z grup zawodowych najbardziej narażonych na depresję i samobójstwa. Napisała z przekąsem:
Myślę, że jest wiele kwestii, które czekają na publiczne rozważenie. Myślę, że trzeba będzie do takiej debaty doprowadzić, bez oskarżeń o trzymanie na muszce wykończonych najtrudniejszymi na świecie studiami weterynarzy, z których co drugi – tak wynika z publicznej narracji – to potencjalny samobójca…
CZYTAJ TAKŻE: Małgorzata Rozenek-Majdan nabija się z "dramy" i rozkręca nową. "Czemu nie zacząć drugiej?"
Monika Richardson apeluje do internautów po aferze wokół weterynarzy
Monika Richardson następnie zaprosiła swoich obserwatorów z Instagrama do podzielenia się z nią historiami o empatycznych lekarzach weterynarii, który rozsądnie się cenią. Dodała, że sama ostatnio miała szczęście znaleźć weterynarza, który wykonał zabiegi jej nowemu pupilowi "za grosze":
Pomóżcie mi uwierzyć, że pani doktor, która wczoraj, w mieście Warszawa, przycięła pazurki "Kiko", odrobaczyła ją, zbadała i rozpisała plan szczepień, a potem obciążyła mnie kwotą 40 zł, nie jest tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Internauci nie mieli w sobie pokładów optymizmu, a pojawiające się komentarze pod postem są raczej negatywne. Czytamy:
Boże kochany, ile można klepać te głupoty. Osoba w pani sytuacji materialnej, wyliczając tak grosze na psa, brzmi wręcz śmiesznie.
A pani brnie w tą durną narrację w zaparte…
Proszę wyuczyć się na lekarza weterynarii i będzie problem z głowy. I tak, zwierzęta są dobrem luksusowym, nie ma obowiązku posiadania zwierząt, jeśli nie jest się w stanie podołać opiece zarówno w dniu codziennym, jak i wizytom lekarskim.