To ona uratowała Jacka Rozenka, gdy przyszło najgorsze. Teraz ujawnia, co się z nim działo i w jak skandalicznych warunkach przebywał
W 2019 roku aktor i biznesmen Jacek Rozenek doznał udaru. Pomoc przyszła bardzo późno, dlatego stan jego zdrowia był zły, nie najlepiej przedstawiały się również rokowania. Synów aktora poproszono nawet, by pożegnali się ze swoim tatą. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i 53-latek niemal całkowicie powrócił do zdrowia i dawnej sprawności.
Okazuje się, że szczęśliwy finał tej poważnej sytuacji Rozenek zawdzięcza nie tylko własnej determinacji, ale także koleżance z planu Barw szczęścia – Adriannie Biedrzyńskiej.
Miałem wtedy strasznego pecha, że byłem sam. Cztery i pół godziny spędziłem na parkingu, co było takim przekroczeniem okna terapeutycznego. Później przewieziono mnie do szpitala, gdzie nie podejmowano szczególnych działań medycznych. Poinformowano moją rodzinę, żeby się przyjechała ze mną pożegnać — mówił Rozenek w wywiadzie dla Faktu
Adrianna Biedrzyńska uratowała Jacka Rozenka
Jedną z osób, które pomogły wówczas biznesmenowi była Adrianna Biedrzyńska. To właśnie ona zawiozła kolegę do ośrodka Centrum Opieki i Rehabilitacji Leśna Polana w Gryficach. Okazuje się, że aktorka sama miała wcześniej problemy ze zdrowiem i to właśnie w gryfickim ośrodku podjęła leczenie.
Nie jestem bohaterką, ale myślę, że Jacek by zdechł w szpitalu. Gdy zobaczyłam, w jakim jest stanie, bo warunki tam takie złe nie były, stwierdziłam, że go trzeba jak najszybciej stamtąd zabrać do Gryfic — opowiada aktorka w rozmowie z Faktem
Biedrzyńska podkreśliła, że bardzo pomogła im produkcja serialu Barwy szczęścia, która użyczyła im busa i kierowcę.
Przejechaliśmy 700 kilometrów. I przez całą drogę musiałam go poić, żeby był nawilżony. Wiedziałam, że wiozę go w odpowiednie ręce. Pomogłabym każdemu w takiej sytuacji. Tylko żeby tak było, trzeba chcieć, a Jacek chciał. Miałam też odwagę od razu się do niego odezwać po moich przejściach z guzem mózgu. Pamiętam, czego potrzebowałam, gdy byłam w ciężkim stanie, kiedy dano mi trzy tygodnie do trzech miesięcy życia. Wiedziałam, że muszę mu pomóc, że to mój obowiązek. Pomyślałam: dlaczego ja dostałam szansę. Może właśnie po to, żeby komuś uratować życie – powiedziała Faktowi
Ta historia to bez wątpienia dowód na to, że najlepszych przyjaciół poznaje się w biedzie.