Kinga Rusin zaatakowana na plaży przez dzikie zwierzę. Trauma rozegrała się na oczach jej córek. Ledwo uszła z życiem. "Jad zaczął mnie paraliżować"
Kinga Rusin to jedna z najbardziej znanych polskich dziennikarek i aktywistek. Karierę przed kamerami zaczynała wiele lat temu na antenie TVP. W ostatnim czasie związana była z TVN. Od samego początku prowadziła między innymi Dzień Dobry TVN, ale ponad dwa lata temu postanowiła pożegnać się z posadą w śniadaniówce i zaczęła podróżować po świecie. Kinga skupiła się przede wszystkim na prowadzeniu własnej marki kosmetycznej, co umożliwiło jej wyrwanie się z Warszawy i pracę zdalną.
20.10.2022 | aktual.: 21.10.2022 11:02
Czas, który poświęciła na wojaże po świecie, wykorzystuje znakomicie. Kilka pierwszych miesięcy po opuszczeniu kraju spędziła na Malediwach. Następnie przyszła pora na kolejne kraje i kontynenty. Wybrała się między innymi do Grecji, Hiszpanii, czy Francji. Mieszkała też w Kostaryce, a sporo czasu razem ze swoim ukochanym Markiem Kujawą, który towarzyszy jej w podróży, spędzili też w Afryce.
Kinga Rusin zaatakowana przez dzikie zwierzę
Kinga w ostatnim czasie przebywa w Australii. Tam nie brakuje jej ciekawych przygód. Zaraz po przyjeździe zdecydowali się Markiem na lot helikopterem z otwartymi drzwiami. Z maszyny podziwiali parki narodowe, ale było to ekstremalne przeżycie. W pewnym momencie dziennikarce wydawało się nawet, że za chwilę wypadną z pokładu. To jednak nie był koniec zaplanowanych atrakcji.
Fani prosili Kingę, by ta na bieżąco relacjonowała wojaże po świecie, dlatego teraz opisała nurkowanie i podziwianie rafy koralowej. W obszernym opisie wróciła też pamięcią do wypadku, który przytrafił jej się dekadę temu. Będąc na Zanzibarze, została zaatakowana przez płaszczkę. Zwierze wbiło jej kolec jadowy w nogę. To zdarzenie było przede wszystkim traumą dla jej córek Poli i Igi, a dla Rusin mogło skończyć się naprawdę tragicznie.
Sytuacja na Zanzibarze ostatecznie zakończyła się pozytywnie. Rusin wyjawiła też, że czuła strach przed płaszczkami, co jest zrozumiałe, ale chęć zobaczenia największej rafy koralowej na świecie była silniejsza niż strach. Trzeba przyznać, że Kinga dzięki licznym podróżom i przygodom, będzie miała co wspominać.