Kinga Rusin po raz kolejny kogoś pozwała. Uderzyła w polski system sprawiedliwości
Kinga Rusin wygrała w sądzie ze swoimi byłymi wspólnikami, z którymi prowadziła firmę kosmetyczną. Mimo zwycięstwa nie kryje rozczarowania swoją sytuacją i wprost napisała o "absurdach polskiego systemu sprawiedliwości". Zwróciła się do ministra Adama Bodnara.
Kinga Rusin w minioną środę obwieściła na Instagramie, że po dziewięciu latach batalii sądowej wygrała ze swoimi byłymi wspólnikami. "Są mi winni ponad milion złotych (pomimo prawomocnego wyroku do dziś nie zapłacili). Sądy potwierdziły, że m.in. bezprawnie wykorzystywali moją markę" – poinformowała. I choć ma powody do zadowolenia, to w najnowszym wpisie w sieci dała upust swojej frustracji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
TYLKO U NAS: Małgorzata Rozenek o stylu Marty Nawrockiej
To nie koniec sądowej batalii Kingi Rusin. Pozwała byłą wspólniczkę
Kinga Rusin dzień po ogłoszeniu swojego sukcesu w sądzie stwierdziła wprost, że czuje się "poszkodowana" po wygraniu prawomocnie sześciu procesów. Następnie opisała "absurdy polskiego systemu sprawiedliwości, by wszystkich ostrzec i zaapelować do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara o zwiększenie w Polsce ochrony wierzycieli". Najpierw wskazała, że "system chroni oszustów, nie pokrzywdzonych", pisząc:
Pomimo dowodów, wyliczeń sporządzonych przez samych dłużników, ile mi są winni, sąd odmówił pełnego zabezpieczenia roszczenia. "Za wcześnie", usłyszałam. W czasie wieloletniego procesu cała działalność gospodarcza moich dłużników została przeniesiona do specjalnie założonej spółki-bliźniaczki. Gdy wygrała, było już za późno. Stara spółka nie miała majątku.
Kinga Rusin stwierdziła też, że "spółki-zombie są niezniszczalne", co podparła słowami:
Spółka moich dłużników jest faktycznie niewypłacalna, ale... nie można jej zlikwidować. Dlaczego? Brak środków na postępowanie upadłościowe. Może więc przez dekady wszczynać kolejne procesy, wiedząc że nawet przegrywając, nie poniesie żadnych konsekwencji. Genialny sposób na uniknięcie odpowiedzialności.
Kinga Rusin wskazała też, że jej sądowi przeciwnicy prowadzili procesy z ramienia spółki, która była niewypłacalna. Zauważyła:
Duża kancelaria reprezentuje tę "biedną" firmę. Kto płaci? Wspólnicy, prywatnie skądinąd bogaci ludzie. System to toleruje. Spółka ma więc kasę na procesy, ale nie ma dla wierzycieli (dla mnie).
ZOBACZ TEŻ: Kinga Rusin niespodziewanie wróciła na plan "Tańca z gwiazdami". "Mogłabym jeszcze raz zatańczyć"
Kinga Rusin grzmi na absurdy polskiego prawa sądowego. "W Polsce uczciwy przedsiębiorca nie ma szans z cwaniakiem znającym luki w systemie"
Kinga Rusin poskarżyła się także na długo czas rozpatrywania wniosków o zabezpieczenie majątku i fakt, że rozprawy sądowe trwają skandalicznie długo. Pisząc o wielu latach procesów, zauważyła:
W tym czasie przeciwnicy zdążyli przenieść biznes do nowej spółki, wprowadzić tam inwestorów, sprzedać udziały i się wzbogacić. System pozwolił im zarobić na wyprowadzonych aktywach, a mnie zostawił z papierowymi wyrokami.
Kinga Rusin w dalszej części instagramowego wpisu opisała, jak zachowywali się jej byli wspólnicy. Ujawniła:
Nie zapłacili mi ponad miliona złotych z tytułu umowy (choć sami w tym czasie zarabiali), próbowali zniszczyć moją markę kosmetyczną [tu pada nazwa firmy] i na niej bezprawnie żerowali. Gdy się broniłam, zasypali mnie pozwami w kilku sądach na raz. Ze swojej spółki zrobili nie mającą majątku wydmuszkę. Zapewne cyniczne kalkulowali, że nawet gdy przegrają, nic mi nie zapłacą ani za nic nie odpowiedzą, bo… spółka nic nie ma! Nie zobaczyłam więc zasądzonego miliona, wydałam fortunę na obsługę prawną, spędziliśmy z Markiem [Kujawą] setki godzin na salach sądowych i analizując tysiące stron dokumentów.
Kinga Rusin pożaliła się też na swoją sytuację po wygraniu serii procesów. Napisała:
A na koniec? Pomimo wygrania prawomocnie sześciu procesów muszę opublikować oświadczenie, bo jedna z 20 moich wypowiedzi z 2016 roku została różnie oceniona w dwóch różnych procesach. Oni zarobili. Ja wygrałam papier wart tyle, co papier. Dlatego pytam: czy w Polsce uczciwy przedsiębiorca ma jakiekolwiek szanse z cwaniakiem znającym luki w systemie? Moja odpowiedź po dziewięciu latach: nie.
POLECAMY: Kinga Rusin oskarża polskich influencerów o współpracę z Rosją. "Czekam na UJAWNIENIE nazwisk"
Precyzując kwestię różnych wyroków, wyjaśniła, że sąd gospodarczy II instancji jako jedyny miał wątpliwości co do jednej z wypowiedzi Kingi Rusin. Napisała:
Te same moje wypowiedzi z lipca 2016 roku, ci sami świadkowie, te same dowody, dwa różne procesy. (...) Poprzez kruczki prawne (...) można w Polsce osądzać to samo zdarzenie wielokrotnie przez różne sądy, aż któryś sędzia wyda korzystny wyrok. Nie mówię o ocenie prawnej, tylko o prostym ustaleniu: czy ktoś mówił prawdę w danym momencie. Będę składać kasację, ale absurd pozostaje.