Jakimowicz reaguje na burze po wyjeździe na Białoruś. "Ja nie kłamię!"
Jarosław Jakimowicz wyjechał na Białoruś, którą zachwala na Instagramie. "Białoruskie KGB szuka osób, które można wykorzystać jako propagandystów" – twierdzi szef białoruskiej organizacji opozycyjnej działającej w Polsce. Aktor już zdążył zareagować na te słowa. Obojętni na zachowanie byłego gwiazdora TVP nie pozostali Białorusini mieszkający w Polsce.
24.10.2024 | aktual.: 24.10.2024 13:09
Jarosław Jakimowicz od kilku dni przebywa na Białorusi, którą zachwala na swoim profilu na Instagramie. Jego wyjazd wzburzył internautów, którym nie podobają się zachwyty byłego prezentera TVP nad reżimowym krajem. "Proszę o nieotwieranie buzi na temat Białorusi osób, które nigdy tu nie były" – zwrócił się do krytykantów pod jednym z wpisów. Teraz odpowiedział na oskarżenia, które skierował przeciwko niemu Aleksandr Azarau, szef białoruskiej organizacji opozycyjnej BYPOL działającej w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Jarosław Jakimowicz odpiera zarzuty po wyjeździe do Białorusi. "Nikt mi nie kazał!"
Azarau w rozmowie z "Faktem" stwierdził, że wpis Jarosława Jakimowicza na Instagramie wskazują, iż ten może być przez kogoś kierowany. Rozmówca powiedział:
Białoruskie KGB szuka osób, które można wykorzystać jako propagandystów. Takich, które mieszkały wcześniej za granicą, np. w Polsce, Litwie, Ukrainie. Białoruskie specsłużby, kiedy dowiadują się, że takie osoby przyjadą, szykują kontrolę graniczną. Kiedy osoba przekracza granicę, od razu Straż Graniczna dzwoni do służb specjalnych i oni czekają już na nią w domu.
ZOBACZ TEŻ: Jakimowicz chwali się "duchowymi wspomnieniami" z Białorusi. Zwiedzał synagogę i cerkiew
Szef BYPOL-u twierdzi, że osoba, która mieszkała w Polsce, może być wykorzystywana do zachwycania się krajem reżimu pod groźbą kary. Dodał, że – jego zdaniem – nikt nie podjąłby się podobnych działań z własnej woli. Aleksandr Azarau twierdzi:
Publiczne chwalenie jest możliwe tylko po rozkazie KGB. (...) Białoruskie KGB nie płaci. Białorusini boją się i wszystko zrobią za darmo.
"Fakt" uzyskał stanowisko Jarosława Jakimowicza w sprawie słów szefa BYPOL-u. Były gwiazdor TVP zaprzeczył, jakoby ktoś kazał mu zachwycać się Białorusią. Wyjaśnił:
Nikt mi nie kazał, nikt mi nie może kazać. Jestem bardzo szczerą, otwartą osobą. Nie kłamię! Wiem, że każdy tak powie, ale ja nie kłamię, bo mnie to nie interesuje.
Jarosław Jakimowicz wyjaśnił, że pojechał na Białoruś, bo ciekawi go świat, ale przede wszystkim chciał odnaleźć ślady swoich przodków, w tym grób dziadka, który został tam pochowany. Tłumacząc się ze słów zachwytów nad krajem, powiedział:
Jestem w pozytywnym szoku i nim chciałem się podzielić. Nie mówię o państwie, nie mówię o Łukaszence, nie jechałem do kraju Łukaszenki. Nie angażuję się w politykę! Podróżuję, bo mnie ciekawi świat. (...) Jest takie powiedzenie: głupi wie, mądry się zastanawia. Przepraszam, ty się wypowiadasz nie widząc, ja się wypowiadam o tym, co widzę.
PRZECZYTAJ TEŻ: Jakimowicz wywołał aferę wyjazdem do Białorusi. Wcześniej było o nim głośno przez romans
Jarosław Jakimowicz przy okazji odbił pałeczkę i wprost zaatakował szefa BYPOL-u, twierdząc, że "ktoś, kto wyprowadził się z Białorusi, nie może mówić o tym kraju nic dobrego", bo "uciekł stamtąd i wie, że ma korzyści z tego, że jest tutaj". Podsumował:
Zerwał się stamtąd, bo mu zapłacili. Tak naprawdę to on był potrzebny tutaj służbom, żeby teraz chwalić, że uciekł i opowiadać.
Białorusini oburzeni słowami Jarosława Jakimowicza
Jarosław Jakimowicz wywołał duże poruszenie swoimi instagramowymi wpisami z Białorusi. Zachowanie celebryty krytycznie ocenili Białorusini, którzy mieszkają w Polsce. Jeden z nich, Dmitrij, w rozmowie z Wirtualną Polską stwierdził, że były prezenter TVP jest "niemądry", po czym dodał:
Kiedy masz polską pensję i nie interesujesz się polityką, to wycieczka do Białorusi może być bardzo miła. Jedną sprawą jest pokazanie, że w mojej ojczyźnie jest życie i rozrywki, ale pan Jakimowicz w dość chamskim stylu przekonuje, że na Białorusi jest wszystko ok, a media kłamią. Ja byłem w więzieniu, na szczęście tylko przez kilkanaście dób, a wszystko z powodu jednej wiadomości wysłanej w Viberze [komunikator popularny na Białorusi - red.]. Akcja tego pana wywołuje we mnie ból...
Poczynania Jarosława Jakimowicza krytycznie skomentował również Pawieł Łatuszka, jeden z liderów białoruskiej opozycji. W rozmowie z WP powiedział:
Jeżeli jego limitem wolności jest brak prawa do wolności słowa, do głosowania, do tego, żeby jego głos został policzony podczas wyborów, brak prawa do niezależnych mediów, to jego wybór. Jeżeli naprawdę chciałby sprawdzić, w jaki sposób działa demokracja na Białorusi, to niech wyjdzie na ulicę i powie, że nie lubi Łukaszenki, nie uznaje go za prezydenta. Pójdzie siedzieć na 5, 7 lub 10 lat.