Swego czasu głośno było o dołączeniu do gospodarzy śniadaniówki Marty Manowskiej. Prowadząca flagowe hity TVP miała pojawić się na zdjęciach próbnych i do ostatniej chwili miała być kuszona przez wydawców intratną ofertą. Dlaczego ostatecznie nie oglądamy jej w porannym paśmie? O to zapytała ją reporterka Jastrząb Post.
Nikt nie mówi, że ja bardzo dawno nie dostałam takiej propozycji, aby spróbować swoich sił. Ale każdy z nas ma w telewizji swoją działkę. I to jest potęga tej stacji. To, że programy są robione ze sztuką telewizyjną, że są ważne, że są o czymś. Dla mnie mądrością stacji jest to, żeby tak wykorzystać charaktery i osobowości poszczególnych prowadzących, żeby stworzyć najbogatszą ofertę – zaczęła gwiazda.
Marta czuje się usatysfakcjonowana tematyką, którą porusza w programach z udziałem seniorów. Nie jest ona tak skrajnie różna, jak w przypadku śniadaniówki:
Wydaje mi się, że osoba, która prowadzi program, który jednak jest lifestyle'owy, ale w którym pojawiają się też tematy życiowe, codzienne z pogranicza zdrowia i urody – to powinny być osoby sprofilowane w taki sposób, że mają w sobie dużą energię życiową, radość, mają tendencję do budzenia drugiego człowieka. Trochę jest tak, że program poranny nas budzi i zaczyna z nami dzień. Ja się czuję dobrze w tym, gdzie jestem. Że mogę sobie poruszać tematy mocno głębokie.
Manowska od początku miała inny pomysł na swoją karierę:
Ta droga moja była w inny sposób wytyczona. I to się sprawdziło. To, że myślałam o "Rolniku" w taki, a nie inny sposób i widziałam siebie w jakiś określony sposób dalej. Czekałam wiele lat na kolejną propozycję, dostawałam po drodze kilka, ale czułam, że to nie są propozycje, o których ja bym marzyła, żeby to trwało dłużej. Żeby to nie było takie jednorazowe, że wycisnąć teraz wszystko. I faktycznie, po czterech latach pojawił się Teatr Capitol, później Sanatorium, zaraz po Sanatorium Voice Senior.
Prezenterka tak bardzo pokochała swoją fuchę, że dziś nie wyobraża sobie prowadzenia żadnych innych formatów:
Okazało się, że to była dobra droga, bo rozmowy stały się kluczem w działaniu. I też dla mnie się stały kluczem. To z kim rozmawiam, z kim się spotykam, co ja czytam. To wszystko pasuje mi do tego, czym zajmuję się w życiu. Przestałam być obrażona na to, że 90% mojego życia to jest praca, bo odkryłam, że tam są też kontakty międzyludzkie, wspaniali przyjaciele i moja wielka samorealizacja. W tym się mieści wiele dróg życiowych. Zrozumiałam, że większość tego, co jest dla mnie ważne, jest w programach, które prowadzę i jest mi z tym dobrze. Stworzył się z tego sens życia i myślę, że to ma szansę jeszcze trochę tak trwać.