Dorota Wellman poruszona śmiercią 26‑latki z Łodzi: "Był naiwna i nieostrożna, ale…"
Ostatnio przytłoczyła nas wszystkich ilość makabrycznych historii o bestialskich gwałtach. Jedną z takich tragedii było zajście na jednym z łódzkich osiedli - 26-letnia kobieta poznała jednego ze swych oprawców w miejskim autobusie i umówiła się na imprezę. Tak znalazła się na pierwszym piętrze jednego z bloków mieszkalnych w Łodzi.
Kobieta została uwięziona. Była wielokrotnie gwałcona. Była też ofiarą przemocy - mówił Jacek Pakuła z łódzkiej prokuratury.
Cudem udało się jej uciec i skontaktować z matką. Trafiła do szpitala, przeszła kilka operacji, niestety po 3 tygodniach zmarła.
Przerażająca i straszna historia wstrząsnęła całą Polską. Internauci dzielili się pomysłami w sieci, co powinno się zrobić z oprawcami kobiety. Znowu ruszyła dyskusja na temat tego, co powinno się robić z gwałcicielami.
Całą sprawę skomentowała również Dorota Wellman, która w felietonie dla Wysokich Obcasów napisała:
Nie mogę przestać myśleć o tej kobiecie. Ludzie wieszają psy na ofierze. Piszą, że sobie zasłużyła. Że poznała przypadkowych mężczyzn w autobusie, że przyjęła zaproszenie od nieznajomych na imprezę i poszła do nich do domu. Tak, była naiwna i nieostrożna. To, że ofiara zachowała się nieostrożnie, nie umniejsza winy sprawców. Pewnie gdyby nie poszła do mieszkania przygodnie poznanych mężczyzn, nie zostałaby zgwałcona. Ale to, że z nimi poszła, nie oznacza, że wolno im było ją zgwałcić. Prawda jest taka, że została zamęczona na śmierć przez bestie! I te bestie powinny zgnić w więzieniu i latami spać plecami do ściany.
Zgadzamy się z każdym słowem Doroty. W takich sytuacjach wymiar sprawiedliwości powinien działać szybko, skutecznie i bezwzględnie.