Córka Jerzego Stuhra szczerze o śmierci ojca i żałobie. "Zaczęłam go tracić jeszcze za jego życia"
Niebawem minie rok od śmierci Jerzego Stuhra. We wzruszających słowach wspomniała go córka, Marianna Stuhr. Wyznała, że nie było jej łatwo zarówno w ostatnich momentach życia ojca, jak i po jego śmierci.
Jerzy Stuhr zmarł 9 lipca 2024 roku, w wieku 77 lat. Wcześniej zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi — przeszedł dwa zawały serca, raka krtani i udar mózgu. Mimo chorób prawie do końca pozostał aktywny zawodowo. Jak przyznała jego córka w rozmowie z "Wysokimi Obcasami", aktor nawet w ostatnich chwilach nie mógł zaakceptować tego, że odchodzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kalczyńska o relacji z synem. Wspólnie wybiorą się a koncert Kanye Westa! "On jest fanem jego muzyki, nie osobowości"
Zmagania z przemijaniem były trudne. Marianna Stuhr szczerze o chorobie i śmierci ojca
Córka Jerzego Stuhra postanowiła otworzyć się na temat żałoby i skomplikowanej relacji z ojcem. Jak przyznała Marianna Stuhr, proces jego odejścia zaczął się jeszcze za życia. Wpływ na to miała utrata kontaktu z rzeczywistością po udarze.
Cały ten okres po udarze, od lata 2020 r., był bardzo bolesnym, trudnym czasem dla naszej rodziny. To było powolne, umysłowe odchodzenie taty. Utrata pamięci, świadomości otaczającej go rzeczywistości (...). Nie dopuszczał do siebie, w jakim faktycznie jest stanie, że może odchodzić (...). Całkowite wyparcie, apodyktyczne odrzucanie jakichkolwiek prób rozmowy. Jestem głęboko przekonana, że tata do końca nie zdawał sobie sprawy, że umiera — przyznała.
Pustka była wręcz namacalna. Marianna Stuhr mocno przeżywała żałobę
Siostrze Macieja Stuhra nie było łatwo pogodzić się ze stratą bliskiego. Mieli oni bowiem bardzo bliską relację.
Mieliśmy silne porozumienie intelektualne. To nie był człowiek, który mnie jakoś rozpieszczał, ale wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć, że mi pomoże w najtrudniejszej opresji. Tata był moimi plecami. I nagle te plecy znikają. Zaczęłam go tracić jeszcze za jego życia — dodała.
Żałoba po śmierci ojca dotknęła Mariannę Stuhr zarówno psychicznie, jak i niemal fizycznie. W jej życiu zakwitła ciężka do wypełnienia pustka.
Miałam poczucie, jakby jakaś część mojego ciała zniknęła. Zniknęło coś, co zawsze mi towarzyszyło. Czułam ogromny brak, pustkę - powiedziała.
CZYTAJ TAKŻE: Borys Szyc o "nieodżałowanym" Jerzym Stuhrze. "To był game changer pod każdym względem"
Mimo że Jerzego Stuhra nie ma już wśród nas, jego córka znalazła sposób na odnalezienie wewnętrznego spokoju i sposobu na utrzymanie symbolicznej więzi z ojcem.
Udało mi się wypracować jakąś formę dialogu z tatą. Wierzę, że nasi bliscy nadal są gdzieś, w innym, nieznanym wymiarze. (…) Czasem sobie z nim rozmawiam, może to jest jakiś rodzaj modlitwy. Bardzo mi to pomaga — czytamy.
Jerzy Stuhr nie schodził z piedestału. Do domu wkradał się emocjonalny dystans
Wielu przyzna, że Jerzy Stuhr był wybitnym artystą. Ciężar publicznej roli rzutował jednak na budowaniu bliskości z córką, która z jednej strony czuła podziw i szacunek dla ojca jako aktora, z drugiej potrzebowała rodzinnego ciepła.
Kiedy byłam dzieckiem, w mojej relacji z tatą przeszkadzał mi jego majestat. Miałam wpojone, że jest wielkim człowiekiem i wielkim aktorem. Wracał do domu i nie potrafił zejść z piedestału, oczekiwał ochów i achów - skwitowała.