Pierwszy raz zdradziła, jak wyglądały zaręczyny z Rafałem. Jak można się było spodziewać, nie były one typowe:
W górach, na nartach, na śniegu. W kasku, w kombinezonie, było bardzo zabawnie. Wyglądaliśmy trochę jak kosmonauci. Byliśmy sami wtedy na stoku, było bardzo romantycznie.
Jeden z fanów kanału Duży w Maluchu zapytał też, czy Basia, jako aktorka często występująca w sukniach ślubnych, po tylu latach od własnego wesela zmieniłaby własną suknię z tego wyjątkowego dnia:
Nie zmieniłabym. Moja suknia była przepiękna, zamówiłam ją na Internecie za 6 stów. Przyjechała gdzieś tam z Anglii, pocztą szła. Była przepiękna, tak jak na zdjęciu. Chociaż nie, nie miała trenu, który był na zdjęciu, ale nie przeszkadzało mi to specjalnie, bo nic mi się nie będzie ciągnąć. Ciocia, która jest krawcową zwęziła mi ją tu i tam i było dobrze. Była naprawdę piękna.
Jak widać efekt wow nie zawsze musi kosztować krocie i być od projektanta.
Aktorka zdradziła podczas wywiadu, że ona i jej mąż również wielu gorsze chwile w swojej relacji. Nie ukrywała jednak, że wynikały one z podobnych charakterów, które musiały się dotrzeć:
To jest tak, że są wzloty i upadki w związkach. My też mieliśmy gorsze momenty. Samemu trzeba dojść do tego, że to jest ta osoba, ten mężczyzna, z którym chce się spędzać życie. Poznajemy się tak naprawdę, te pierwsze lata takie były. Sprawdzaliśmy się, mieliśmy wątpliwości, zastanawialiśmy się nad nami i nad związkiem. Przetrwaliśmy gorsze chwile i jest dobrze. Nauczyliśmy się reagować na siebie. Oboje jesteśmy dość uparci i każde próbowało ciągnąć w swoją stronę. Przez to były zgrzyty, bo chcieliśmy czuć trochę wolności. Wygrał kompromis i dojrzałość, która nastała w tym związku.
A jaki jest jej przepis na udane małżeństwo?
Jeżeli ludzie nie są ze sobą wcześniej ileś lat i nie mieszkają ze sobą, to nagle jak się pobiorą i zaczynają mieszkać, tworzyć dom i rodzinę, nagle wtedy wychodzą zgrzyty. Ludzie mając świadomość, że już się pobrali i nie ma odwrotu, będą musieli z tym żyć, zaczynają panikować, że nie chcą tego. A tak naprawdę nie trzeba. Jeżeli ludzie po ślubie dopiero zaczynają wspólne życie w mieszkaniu, to muszą wziąć poprawkę na to, że pierwsze lata będą docieraniem się. Ja tak myślałam, że z jakiegoś powodu pobrałam się, chciałam tego, więc dlaczego to ma się popsuć. Ważne jest, żeby czasem wyjechać. Poczuć tę swobodę we dwoje, zobaczyć tego człowieka, którego się pokochało. Ludzie o tym momencie zapominają.
Pomysł genialny w swojej prostocie. Romantyczny wyjazd we dwoje i znów czujecie się jak zakochane nastolatki. ;)