Agata Młynarska usłyszała kilka ponurych diagnoz. Była załamana
Agata Młynarska zmaga się z podstępnymi chorobami: Leśniowskiego-Crohna, spondyloartropatią i fibromialgią. Dziennikarka wyznała, jak radzi sobie na co dzień.
11.06.2024 | aktual.: 11.06.2024 22:20
Agata Młynarska podzieliła się z fanami informacją na temat swojego stanu zdrowia. Okazuje się, że są dni, gdy choroba uniemożliwia dziennikarce normalne życie. Pytacie, co mnie boli? Czasami jak to się mówi - "cały człowiek". Ból wędruje po mnie z upodobaniem" - pisała w mediach społecznościowych.
Diagnoza Agaty Młynarskiej
Agata Młynarska opowiedziała nam o tym, jak wyglądała jej droga do otrzymania diagnozy i że nie zawsze łatwo jej otrzymać takie wsparcie z systemu, jakiego potrzebuje. Wiele o swoich przypadłościach musiała nauczyć się sama. Jak choroba wpłynęła na życie dziennikarki?
Definitywnie - zmieniła wszystko w moim życiu. Najpierw jest załamanie, poszukiwanie jakichś rozwiązań. Potem jest długa droga, która prowadzi do jakichś rozwiązań, dobrych diagnoz. Równolegle konieczna jest edukacja, rozwijanie i poszukiwanie informacji o tym, co jest dla ciebie dobre i rozmowa z lekarzem. Wiem, że to brzmi banalnie, bo lekarz ma dla mnie, jak i dla was, pięć minut w biegu, więc bardzo dużo muszę też sama o sobie się dowiadywać, czytając istotne informacje na temat mojego przypadku tj. zespołu chorób immunologicznych. Przychodzę zawsze na spotkanie z lekarzem przygotowana, notuję to, co się ze mną dzieje.
Jak w tej chwili czuje się Agata Młynarska?
Obecnie czuję się dobrze, jestem leczona lekami biologicznymi, mam wrażenie, że zarządziłam tym wszystkim. Trwało to ponad 10 lat, były momenty bardzo trudne.
CZYTAJ TAKŻE: Agata Młynarska "zwalona z nóg" przez chorobę. Reakcje części internautów są skandaliczne
Agata Młynarska o swojej walce o zdrowie
Dziennikarka przyznała, że nie załamała się otrzymanymi od lekarza informacjami. Stara się sobie radzić najlepiej, jak potrafi z diagnozą. Agata Młynarska działa, by zminimalizować skutki nie tylko choroby, ale też przyjmowanych leków.
Zawsze wierzyłam w to, że to nie jest choroba, tylko diagnoza, z którą muszę sobie poradzić. Podchodziłam do tego bardzo pozytywnie i zawsze dbałam o styl życia. Ćwiczyłam codziennie, chociaż po 10-15 minut, bo nie jestem ani Małgosią Rozenek, ani Chodakowską i Lewandowską. Mam prawie 60 lat i mam wrażenie, że jakoś zapanowałam nad własnym ciałem. Korzystam też z różnych zabiegów medycyny estetycznej i innych, które mi pomagają "stawić czoła" zatrzymującej się wodzie w organizmie, co po kilku dobrych dekadach brania sterydów jest utrapieniem każdego chorego, który mierzył się ze sterydoterapią.