Sztaba został zapytany o związek z Górniak. Zdradził też szczegóły słynnej MASAKRY hymnu
Adam Sztaba i Edyta Górniak byli parą przez niecałe trzy lata, a wcześniej ze sobą pracowali. Dyrygent i pianista w najnowszym wywiadzie powspominał związek z artystką i ujawnił prawdę o współpracy z nią. "To jest talent, który się rodzi raz na sto lat" – wskazał Sztaba. Nie przemilczał sprawy niesławnego wykonania hymnu przez Górniak na mundialu.
28.10.2024 | aktual.: 28.10.2024 17:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Adam Sztaba w najnowszym wywiadzie dla Żurnalisty sporo czasu poświęcił na opowieść o jego relacji z Edytą Górniak. Przypomniał, że nawiązał z nią współpracę w 1997 roku przy okazji występu artystki z José Carrerasem, a później został kierownikiem muzycznym jej zespołu koncertowego. "Edyta była właściwie nadwrażliwa, co pomaga w muzyce, ale bardzo nie pomaga w życiu" – podsumował. Dalej było jeszcze ciekawiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Adam Sztaba i Edyta Górniak byli parą. Wcześniej razem pracowali
Adam Sztaba wrócił do czasów, kiedy spotykał się z Edytą Górniak na polu prywatnym. Wspominając swój dawny związek z artystką, powiedział:
Nie jestem może tym "naczelnym" chłopakiem Edyty, którzy są wymieniani przy różnych publikacjach, ale jak razem graliśmy, to nastąpiła też fascynacja prywatna. Trwało to jakieś trzy lata.
"Jak spędzasz tyle czasu ze sobą, to naturalne, że ludzie się do siebie zbliżają. A przebywaliśmy ze sobą naprawdę dużo, były też wyjazdy zagraniczne i sporo koncertów kameralnych. (...) Myśmy się inspirowali. To był fajny czas. Byliśmy młodzi, ja miałem 24 lata, Edyta – zdaje się – jest starsza ode mnie o trzy lata. W takim wieku jeszcze mało wiesz o życiu, wszystko cię fascynuje. (...) Nie czułem rywalizacji między nami, ale muzycy mi donosili, że Edyta czasami sprawiała takie wrażenie. To mogło wynikać z tego, że Edyta nie miała wykształcenia muzycznego, więc kiedy poruszałem się w temacie nut, smyczków i orkiestr, to może czuła, że nie jest w stanie porozumiewać się z nami takim językiem, jakim by chciała?" – dodał.
Żurnalista chwilę wcześniej zapytał Adama Sztabę, czego – jego zdaniem – zabrakło Edycie Górniak, by zrobiła międzynarodową karierę. Muzyk wówczas ujawnił, że artystka na początku lat 2000. nagrywała piosenki z amerykańskimi producentami, ale nie spełniła ich oczekiwań. Wspomniał:
To był chyba pierwszy taki moment u Edyty, kiedy dostała feedback od producentów, że nie do końca kupują jej wokal, przynajmniej w tej piosence, którą nagrywała.
"Zdarzały się różne nieporozumienia wynikające z tego, że Edyta po Eurowizji miała status gwiazdy w Polsce, a w Stanach cały czas dopiero przecierała szlaki. Próbowała wprowadzić polskie zasady, ale tam z ludźmi jednakowoż trzeba było dyskutować na innym poziomie, jeśli chodzi o akceptowanie zdjęć do sesji na płytę czy stricte o muzycznych sprawach. To być może spowodowało, że te współprace zaczęły się zamykać? Może też być tak, że oni liczyli, że ona będzie seksbombą i zacznie się pokazywać skąpo, (...) a ona w to nie poszła. Natomiast wybory repertuarowe to była tylko Edyta i jeżeli czegoś nie zaśpiewała, to znaczy, że to była jej decyzja. Cechą ludzi wyrazistych i z charakterem jest to, że chcą mieć nad wszystkim kontrolę, warto jednak kogoś posłuchać, bo na wszystkim się nie znamy" – kontynuował muzyk.
Adam Sztaba podsumował Edytę Górniak jako "talent, który się rodzi raz na sto lat". Przy okazji opisał, jak wyglądała ich współpraca nad niesławnym wykonaniem hymnu przez Górniak podczas Mundialu 2002. Ujawnił, że artystka zażyczyła sobie, by dać podobny występ, co Whitney Houston, która niewiele wcześniej zachwyciła oryginalnym wykonaniem hymnu USA. Sztaba ujawnił:
Zapytała mnie, czy nie podjąłbym się zrobienia aranżacji. Stwierdziłem, że jeżeli byłaby to orkiestra symfoniczna, to bardzo chętnie. Chyba na tydzień przed wylotem przyszliśmy na próbę koncertu i zaczęliśmy próbować ten hymn. (...) Graliśmy na fortepianie, Edyta śpiewała, oczywiście lekko lawirowała i robiła swoje wokalizy. Michał Grymuza, fantastyczny gitarzysta, powiedział jej: "Słuchaj, nie zmieniaj melodii w hymnie, bo kibice ci tego nie wybaczą...". Była trochę obruszona, bo została zaproszona do wykonania własnej wersji, więc to było dla niej oczywiste, że ma wnieść własny wkład!
Adam Sztaba wspomniał, że występ Edyty Górniak na Mundialu był skazany na porażkę jeszcze przed wylotem polskiej delegacji do Korei Południowej. Wszystko przez organizatorów, którzy – mimo deklaracji – nie zapewnili im orkiestry symfonicznej. Sztaba nie krył rozczarowania tym, co się stało, a w rozmowie z Żurnalistą podsumował:
Do dziś nie wiem, o co chodzi i jak mogło na takim poziomie dojść do sytuacji, że nagle nie ma czegoś, co było zapewniane. To była podstawowa rzecz! Nie było orkiestry symfonicznej, ale była orkiestra dęta złożona z żołnierzy. Namawiałem Edytę do tego, żeby nie lecieć, ale ona stwierdziła, że już za dużo ludzi się nastawiło, że ona tam będzie, poza tym niepotrzebnie pójdzie informacja, że znowu zmieniła plany i stroi fochy. (...) Na miejscu okazało się, że w orkiestrze naprawdę byli amatorzy, a dyrygent nie mówił po angielsku...
Adam Sztaba zapewnił, że Edyta Górniak na próbach do występu na Mundialu brzmiała dobrze, a świadkowie wykonania byli pod jej wrażeniem. Problemy zaczęły się w momencie, kiedy na stadionie zaczęli gromadzić się kibice, co spowodowało zmianę akustyki i powstanie "przepotwornego huku", przez który Górniak się nie słyszała. Sztaba podsumował cały skandal słowami:
Zamysł, który mieliśmy, nie został oddany na stadionie. Wydaje mi się, że można było tego uniknąć. (...) Nie jestem w stanie pojąć, jak na tym poziomie negocjacji można nie zapewnić podstawowego warunku?! To tak jakby nie zapewnili mikrofonu, to praktycznie ten sam poziom nieprofesjonalizmu.
Adam Sztaba zakończył wątek niesławnego występu Edyty Górniak wspomnieniem o niecodziennej wersji "Mazurka Dąbrowskiego", jaką przed laty przedstawił Kazik Staszewski. Dyrygent w rozmowie z Żurnalistą nie krył rozczarowania, że Polacy mają tendencję do bycia wybiórczymi. Powiedział:
Aranż u Kazika nie oddaje polskiego hymnu, została zrobiona z niego taka prosta przyśpiewka i to nikogo nie boli. To ciekawe... Nie uderzam w Kazika, tylko w pewne postrzeganie dzisiejszej rzeczywistości na zasadzie wybranych epizodów – Edyta, która wykonała naprawdę rzetelną pracę, tylko okoliczności temu nie sprzyjały, będzie cierpiała do końca życia za hymn, a są ludzie, którym to uchodzi bezkarnie i się dzieją rzeczy skandaliczne dla mnie...