Żona Tomasza Jakubiaka ujawniła szczegóły leczenia męża. Trudno powstrzymać łzy
Tomasz Jakubiak zmaga się z rzadkim nowotworem, a o leczeniu otwarcie mówi przed kamerami. Teraz o zdrowotnych problemach kucharza znanego z "MasterChefa" opowiedziała jego żona. "Cały czas jest zatrzymywanie tego, żeby nie cierpiał z powodu bólu" – powiedziała Anastazja Jakubiak.
Tomasz Jakubiak z "MasterChefa" od ponad pół roku choruje na nowotwór kości. Zebrał już ponad milion złotych na leczenie poprzez internetową zbiórkę, a przyjaciele przed tygodniem zorganizowali do niego kolację charytatywną w Gdańsku, podczas której zgromadzili sporą sumę pieniędzy na rzecz kucharza. Jakubiak na początku grudnia poleciał do Izraela, gdzie kontynuuje leczenie. O kolejnych etapach swojej batalii o zdrowie mówi m.in. w cyklu reportaży dla "Dzień dobry TVN". Ostatnio głos w sprawie leczenia Jakubiaka zabrała także jego żona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Michel Moran o leczeniu Tomka Jakubiaka. " Gdy o tym mówię, mam gęsią skórkę"
Tomasz Jakubiak zmaga się z rzadkim nowotworem. Żona opowiedziała o leczeniu
Żona Tomasza Jakubiaka w najnowszym wywiadzie dla "Dzień dobry TVN" opowiedziała o tym, jak wygląda batalia jej męża z nowotworem. Powiedziała:
Przez ostatnie dwa tygodnie to jest mocno tak sobie. Ma już duże napady bólu, szybciej się męczy, jest mniej sprawny mobilnie. Każda rzecz jest dla niego dużym wysiłkiem, łącznie już z myciem się. Musi mieć co cztery godziny podawane zastrzyki przeciwbólowe, oprócz tego ma plastry przeciwbólowe. Dostaje jeszcze kroplówki z lekami przeciwbólowymi. Cały czas jest zatrzymywanie tego, żeby nie cierpiał z powodu bólu.
ZOBACZ TEŻ: Tomasz Jakubiak otworzył się na temat ciężkiej choroby. "Każdej kolejnej chemii coraz bardziej się boję"
Tomasz Jakubiak w tym samym reportażu wspomniał, że od kilku miesięcy mocno podupadał na zdrowiu. Ujawnił, że schudł 35 kilogramów. Dodał, że w pewnym momencie było z nim na tyle źle, że pożegnał się z rodziną. Powiedział:
W zeszłym tygodniu, gdy walczyłem o życie w szpitalu, gdy rodzina się ze mną już trzy razy żegnała, bo leżałem już na podłodze i już było bardzo źle... Miałem ciśnienie 30 czy 20, to wszystko spadało i leciało na pysk. Miałem drgawki, nikt nie wiedział, co ze mną zrobić.