Siostra Joanny Kołaczkowskiej o jej odejściu. "Spotkanie na granicy światów"
Joanna Kołaczkowska odeszła, chorując na glejaka. Jej siostra i przyjaciółka właśnie udzieliły wywiadu "Twojemu Stylowi", w którym opowiedziały o tym, jak wyglądało odchodzenie artystki. - Powiedziałam jej: "Asia, dalej już nie pójdę, musisz iść sama". I ona poszła - wyznała Agnieszka Kamys.
Joanna Kołaczkowska zmarła w lipcu 2025 roku po ciężkiej chorobie nowotworowej. Pozostawiła po sobie tęsknotę u rzeszy fanów. Jej rodzina towarzyszyła jej w chorobie do ostatnich chwil. Siostra artystki opowiedziała o tym, jak radziła sobie w tej ciężkiej sytuacji Joanna Kołaczkowska. Swoimi wspomnieniami podzieliła się także przyjaciółka artystki i jej mąż.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robert Motyka w pięknych słowach wspomina Joanne Kołaczkowską. "Joasiu, nie wiem jak to będzie bez Ciebie"
Tak Joanna Kołaczkowska przeżywała chorobę
Siostra Joanny Kołaczkowskiej, Agnieszka Kamys oraz Małgorzata Olejarz, jej przyjaciółka, opowiedziały o tym, jak wyglądał czas choroby u artystki. Okazuje się, że nie było w nim miejsca na smutek czy żal. Joanna chciała przeżyć ten czas najlepiej, jak tylko mogła, otoczona przyjaciółmi.
Rozmawiałyśmy o chorobie spokojnie, bo Asia nie chciała rozpaczy. Staraliśmy się być silni, by nie pokazywać jej naszego bólu i łez. "Przyjedź do mnie, Gosiu", powiedziała, więc pojechałam i byłam do samego końca. Chodziłyśmy na spacery, żartowałyśmy, wspominałyśmy, gadałyśmy głupoty, robiłyśmy ćwiczenia oddechowe i głosowe, nagrywałyśmy sobie improwizowane słuchowiska. Cieszyła się z tego - opowiadałą w "Twoim stylu" Małgorzata Olejarz, przyjaciółka Joanny Kołaczkowskiej.
Mąż Małgorzaty, Jacek, który wraz z artystką występował podczas jej recitali jako muzyk, wyznał, że dom Joanny był pełen gwaru, gdy chorowała.
W jej odchodzeniu nie było smutku, płaczu ani rozpaczy. Było coś innego: śmiech, ciepło, rozmowy, wygłupy. Jej dom stał się miejscem, w którym nagle zrobiło się gwarno. Ktoś coś gotował, ktoś żartował… I w tym wszystkim Asia – obecna, spokojna, uśmiechnięta. Była szczęśliwa, kiedy widziała nas razem – żartujących, gadających głupoty, wspominających dawne czasy. I że nikt się nie spieszy, że kawa stoi na stole, że pachnie rosół, że ktoś coś gotuje, ktoś inny wpada, załatwia, że cały dom tętni obecnością. To było jak powrót do dawnych lat – taki mały akademik pełen życia. Gotowałem Asi m.in. rosoły mocy - tak je nazwaliśmy - czyli długo gotowany rosół, który miał dawać siłę i energię - przekazał.
Siostra o odchodzeniu Joanny Kołaczkowskiej
Siostra Joanny Kołaczkowskiej opowiedziała o niezwykłym momencie, który wydarzył się na kilka dni przed jej śmiercią.
Na cztery dni przed jej odejściem wydarzyło się coś, czego nie potrafię nazwać inaczej niż spotkaniem na granicy światów - wyznała Agnieszka Kamys w tym samym wywiadzie.
Siostra Joanny wyznała, że odbyła jakby rozmowę z nią o tym, co "wyznała" jej Kołaczkowska.
Trzymałam ją za rękę, zamknęłam oczy i poprosiłam: "Asia, jeśli chcesz, mów do mnie". I wtedy w sercu usłyszałam jej głos – spokojny, pewny. Powiedziała, że nic ją nie boli i jest spokojna. A kiedy spytałam, gdzie jest, odpowiedziała: "Stoję przed bramą". Widziałam tę bramę. Ogromną, ciężką, nowoczesną, zbudowaną z dwóch monumentalnych płyt w kolorze écru. Przez otwarte wrota widać było światło i ludzi, którzy wchodzili tam powoli, w swoim tempie. Powiedziałam jej: "Asia, dalej już nie pójdę, musisz iść sama". I ona poszła. (...)