W katastrofie helikoptera z właścicielem angielskiego klubu piłkarskiego zginęła znana Polka. Była inspiracją dla tysięcy kobiet
Izabela Lechowicz nie żyje. Polka zginęła w sobotniej katastrofie helikoptera w angielskim Leicester. Miała tylko 46 lat. Jakie były przyczyny tego tragicznego w skutkach zdarzenia?
Izabela tego dnia była pasażerką. Siedziała obok Erica Swaffera, który wprowadził ją w świat podniebnych podróży. Tego wieczoru to mężczyzna był pilotem. Sterował helikopterem, który wzbił się w powietrze, by po chwili runąć w dół.
Eric manewrował tak maszyną, by wylądowała ona jak najdalej od stadionu. W ten sposób uratował życie setkom ludzi. Niestety nie udało się mu uratować siebie oraz przebywającej na pokładzie Polki. Katastrofy nie przeżył także Vichai Srivaddhanaprabha – właściciel klubu Premier League, Leicester City. Łącznie zginęło pięć osób.
Świadkowie zdradzają, że prawdopodobną przyczyną katastrofy był problem z tylnym śmigłem.
Izabela Lechowicz była jedną z nielicznych kobiet-pilotów, według oficjalnych statystyk zawód ten wykonuje 3-7% przedstawicielek płci pięknej. Polka wystąpiła nawet w kampanii #Polka100, a pod plakatem z jej zdjęciem pojawiło się mnóstwo komentarzy dumnych internautek, które podziwiały Izabelę za siłę, determinację i odwagę.
Kim była Izabela Lechowicz?
Lechowicz do Anglii trafiła w 1997 roku, tuż po skończeniu studiów z technologii żywności we Wrocławiu. Przyjechała na kurs językowy w szkole dla obcokrajowców. Tam poznała Swaffera – pilota samolotów pasażerskich i helikopterów. To właśnie on zaraził ją miłością do lotnictwa i zmienił jej życie na zawsze.
Kilka lat później pożyczyła pieniądze i zaczęła szkolenie. Zaczynała na mniejszych maszynach, by później przesiąść się w coraz to większe. Wspinała się po kolejnych szczeblach kariery, by później objąć funkcję instruktora i egzaminatora pilotów.
Latała po całym świecie, a jej partnerem niejednokrotnie był Swaffer. Pilotowała przede wszystkim samoloty linii prywatnej. Dzięki temu poznała wiele zakątków świata:
Właściwie nie wiem, co będę robić jutro, bo telefon może w każdej chwili zadzwonić i będę leciała do Szwajcarii, Rosji, na Bliski Wschód czy Seszele. W efekcie rzadko robię plany na weekend, bo wszystko może się zmienić w mgnieniu oka. Oczywiście, mogłabym być zatrudniona przez linie lotnicze i mieć tzw. roster, który zakłada kiedy i w jakiej porze latam w ciągu najbliższego miesiąca. To byłoby chyba jednak znacząco nudniejsze - przyznała w jednym z wywiadów.
Niestety ostatniej podniebnej podróży nie udało się jej przeżyć. Miała tylko 46 lat.
