Antoni Królikowski wydał oświadczenie w sprawie alimentów! "Joanna wami manipuluje"
Antoni Królikowski związał się z Joanną Opozdą. Para wzięła ślub, a następnie poinformowała, że spodziewa się dziecka. Jednak aktor jeszcze podczas ciąży swojej żony zdradzał ją z inną kobietą. Choć minęło półtora roku i pozew rozwodowy został złożony w sądzie, para nie może się rozwieść. A w dodatku toczy medialny spór o alimenty i kontakty z dzieckiem.
19.09.2023 21:33
Antoni Królikowski nie płaci alimentów
Joanna Opozda na swoim Instagramie poruszyła bardzo istotną kwestię. W Polsce około milion dzieci nie otrzymuje zasądzonych alimentów, czyli pieniędzy na ich utrzymanie. Aktorka stwierdziła, że wśród tych dzieci jest jej syn.
Antoni Królikowski miał, według Joanny, nie tylko nie płacić należnych swojemu synowi pieniędzy, ale także ukrywać majątek przed komornikiem. Gwiazda dość szczegółowo opowiedziała o praktykach, które nie są obce samodzielnym rodzicom, co potwierdziły jej fanki (to głównie kobiety zajmują się dziećmi po rozwodach, a dłużnikami alimentacyjnymi w 97% są mężczyźni), które doskonale znają zagrywki "alimenciarzy".
Oświadczenie Antoniego Królikowskiego
Przez kilka dni aktor milczał, choć nawet jego wierni fani zaczęli pisać mu bardzo dosadne komentarze pod zdjęciami i filmikami. Dopiero teraz Antek zdobył się na oświadczenie. Wyjaśnił w nim sytuację ze swojego punktu widzenia.
Stwierdził, że nie zgadza się z kwotą zasądzoną na rzecz swojej byłej żony, a także kwotą, którą otrzymuje jej matka za opiekę nad swoim wnukiem (według aktora jest to 4 tysiące miesięcznie). Antoni Królikowski przekazał też, że dług powstał, ponieważ przez 1,5 roku nie mógł znaleźć pracy, przez nagonkę medialną i manipulacje swojej (jeszcze) żony.
Stanowczo zaprzeczył, że wyprowadził z Polski na zagraniczne konta jakiekolwiek pieniądze i oskarżył Joannę Opozdę o to, że ukradła mu z konta pieniądze. Zaczął ją nawet straszyć prokuraturą, jeśli ich nie odda. Ciekawe jest, że choć podobno działo się to od stycznia 2022 roku, a Królikowski nie miał zupełnie dochodów, a właściwie posiadał długi, nie zrobił dotąd nic w kierunku odzyskania tak znacznej kwoty, jak około 170 tysięcy złotych, którą podał w rozliczeniu. Zaprzeczył także, jakoby miał zamiar obchodzić prawo, poprzez przelewanie pieniędzy partnerce.
Stwierdził, że nazywanie go alimenciarzem i porównywanie do tych, którzy nie płacą 500 zł miesięcznie, jest bezczelne.
Co o tym sądzicie?