Monika Janowska o trudach remontu. Zostali okradzeni przez fachowca
Monika i Robert Janowscy mają za sobą remont domu na wsi. W rozmowie z Jastrząb Post wyjawili szczegóły, również te budzące niepokój. – To trwało trzy lata i nie spieszyliśmy się z tym. Mieliśmy gdzie mieszkać, więc robiliśmy to w swoim tempie – usłyszeliśmy od małżonki gwiazdora.
Monika Janowska i Robert Janowski poznali się w trudnym momencie życia. Oboje mieli za sobą doświadczenia, które nauczyły ich pokory i szacunku do drugiego człowieka. Ich związek od początku budził zainteresowanie, ale para nie ukrywała, że musiała zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Para niedawno zmieniła miejsce zamieszkanie.
Monika Janowska o życiu poza miastem
Reporterka Jastrząb Post Karolina Motylewska porozmawiała z Moniką i zapytała ją o to, jak żyje się jej w domu poza miastem.
Wydawało mi się, że jestem miastowa, natomiast teraz doceniam wiejski spokój. Jak się wyprowadziliśmy poza Warszawę, to czas zwolnił. Mamy piękny ogród i las niedaleko, więc jest sielanka – usłyszeliśmy.
Monika Janowska o remoncie domu na wsi
Monika Janowska opowiedziała nieco więcej o remoncie jej nowego domu.
Ja urządzałam dom. Kto nie przechodził remontu z własnym mężem, ten w ogóle nie zna życia. Myśmy się już rozwodzili przy kafelkach do łazienki, ale jakoś to przeszliśmy. Urządzałam dom i to jest dokładnie to samo, co w modzie. Pomieszanie różnych form, różnych materiałów. Jestem bardzo dywanowa, więc mam je wszędzie – objaśniła.
Jak się okazuje, nie obyło się bez komplikacji.
U nas było dziwnie. Kupiliśmy dom 2-3 tygodnie przed pandemią, więc remont, który miał się odbyć natychmiast po zakupie, musiał poczekać kilka lat. Nawet nie chodzi o budżet, tylko o fachowców, którzy wejdą, zrobią i wyjdą. U nas było kiepsko. Pierwszy okradł, drugi umarł, dopiero trzeci zrobił nam dom. To trwało trzy lata i nie spieszyliśmy się z tym. Mieliśmy gdzie mieszkać, więc robiliśmy to w swoim tempie – dodała.
Czy dużo stracili?
Niedużo, ale to już naprawdę nie chodzi o finanse, tylko czas i zaufanie, którym darzyliśmy kogoś, wpuszczając go do domu – zakończyła.