Maciej Zień uciekł do Brazylii i nie myślał o powrocie do Polski. "Mi się nawet nie chciało tutaj wracać"
Maciej Zień spakował walizki i ruszył do Brazylii, by złapać oddech – nie spodziewał się jednak, że ten wyjazd zmieni wszystko. W Rio de Janeiro odnalazł spokój, którego brakowało mu w Warszawie, i... niemal porzucił projektowanie. Jakie myśli mu towarzyszyły?
Maciej Zień to polski projektant mody i wnętrz, nazywany "złotym dzieckiem polskiej mody". W 1996 roku zadebiutował kolekcją Druga strona Księżyca w konkursie "Prowokacje", a później zdobywał prestiżowe nagrody. Prowadzi autorskie atelier w Warszawie, ubierając polskie gwiazdy na czerwonym dywanie i projektując kostiumy do spektakli baletowych oraz filmów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Kaczorowska o Marcinie Rogacewiczu. "Ja, nauczona swoimi życiowymi doświadczeniami"
Maciej Zień zakochał się w Brazylii. Prawie tam został
W 2015 roku Maciej Zień wyjechał do Brazylii, początkowo planując dwutygodniowy urlop, ale po przyjeździe tak bardzo pokochał rytm życia Rio de Janeiro, że postanowił zostać na dłużej. Zamieszkał w samym centrum miasta, na działce z dwoma niewielkimi domkami, gdzie towarzyszą mu papugi i kilkumetrowe tarasy z bujną roślinnością. W rozmowie podkreślał, że w Brazylii jego tempo życia wyhamowało, a on sam odnalazł więcej spokoju i inspiracji niż w Warszawie.
To był taki moment, że ciało mówi: "nie", głowa mówi: "nie". Mi się nawet nie chciało tutaj wracać, nie chciało mi się tego kontynuować. Byłem pewien, że pozamykam wszystko, nie będę już projektantem. Może pójdę w architekturę... To mnie zmęczyło wtedy. Potrzebowałem czasu, to był prawie rok – mówił w podcaście "Gdy nikt nie patrzy" Anny Puśleckiej.
CZYTAJ TAKŻE: Ewa Minge o liftingu, implantach i modzie na operacje. Ostrzega przed zabiegami w Turcji
Myśl o chęci osiedlenia się w słonecznej Brazylii przyszła spontanicznie. Projektant nie analizował szczegółów, lecz po prostu oddał się chwili.
(...) Pamiętam moment, gdy siedziałem na plaży i myślałem: "Ja nie wracam, ja tutaj zostaję". Nie wiem, co wtedy miałem w głowie, za dużo nie myślałem o przyszłości. To było cudowne, wspaniały czas, który mnie leczył, i ja się w tym wszystkim poznawałem – dodał.
Jak przyznał Zień, ciążyła na nim odpowiedzialność, jaką niesie za sobą prowadzenie dużego przedsiębiorstwa. Było mu żal tych, którzy zostali w kraju. Po powrocie do Polski ciężko było mu sobie poukładać niektóre rzeczy.
Pamiętam, że będąc w tej Brazylii, na pewno było mi szkoda ludzi, których w Polsce zostawiłem. Ale potem sobie pomyślałem, że gdy jest się szefem w dużym przedsiębiorstwie, jest bardzo dużo osób zatrudnionych, to sobie pomyślałem: kurczę, jak krawcowa ode mnie odchodzi, to się zastanawia, czy ja nie będę miał jak uszyć sukienki – skwitował.