Szokujący raport patologa w sprawie śmierci księżnej Diany! Nowe fakty wstrząsnęły Wielką Brytanią
Księżna Diana zmarła w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym we Francji. Słynny patolog twierdzi, że mogła przeżyć, a rana, którą odniosła, nie powinna była jej zabić. Co dokładnie odkrył? Nowy raport rzuca zupełnie inne światło na sprawę.
Śmierć księżnej Diany wstrząsnęła całym światem. Królowa ludzkich serc zginęła w wyniku wypadku, do którego doszło przez paparazzich ścigających jej samochód w Paryżu. W aucie przebywał również Dodi al-Fayed, ówczesny kochanek byłej żony księcia Karola. Jak twierdzą naoczni świadkowie, Diana żyła gdy wydobywano ją z samochodu, zmasakrowanego w wyniku zderzenia z kamiennym filarem. Zmarła dopiero w szpitalu, choć lekarze dokładali wszelkich starań, by ją uratować. Co dokładnie ją zabiło?
Jeden z najsłynniejszych brytyjskich patologów twierdzi, że do śmierci doprowadziła maleńka "łezka w żyle", umiejscowiona głęboko w płucach. Richard Shepherd jest pewny, że ten uraz nie powinien był jej zabić.
To był tak specyficzny uraz, że nie widziałem podobnego w całej mojej karierze. Gdyby tylko uderzyła w przedni fotel pod nieco innym kątem... Gdyby tylko prędkość była o 15 km/h mniejsza. Gdyby tylko miała zapięty pas bezpieczeństwa... Gdyby tak było, prawdopodobnie 2 dni po wypadku pokazałaby się publicznie z podbitym okiem, zapewne osłabiona z powodu złamanych żeber i ze złamaną ręką na temblaku. - napisał lekarz w swojej książce
Innymi słowy, Dianę zabił najzwyklejszy w świecie przypadek. Gdyby księżna zapięła pasy, nie doszłoby do niczego w stylu tragedii, jaka rozegrała się w Paryżu. Niestety, w sprawie jej śmierci wciąż pozostaje wiele niejasnych czynników, których prawdopodobnie nigdy nie uda się rozwikłać ani wyjaśnić.