NewsyKinga Rusin niemal wypadła z rozpędzonego helikoptera! Otworzyła drzwi w trakcie lotu. Nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie na nią czekało

Kinga Rusin niemal wypadła z rozpędzonego helikoptera! Otworzyła drzwi w trakcie lotu. Nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie na nią czekało

Kinga Rusin
Kinga Rusin
Krystyna Miśkiewicz
10.10.2022 11:00, aktualizacja: 10.10.2022 13:01

Kinga Rusin ponad dwa lata temu podjęła decyzję o odejściu z Dzień Dobry TVN. Dziennikarka po tym jak Piotr Kraśko, z którym pojawiała się na ekranie, awansował na prezentera Faktów, przekazała fanom swoją decyzję. Zbiegło się to w czasie z pandemią koronawirusa i wprowadzeniem surowych obostrzeń. Jej reakcja była natychmiastowa. Była prowadząca śniadaniówkę spakowała walizki i udała się w podróż życia. Najpierw razem ze swoim ukochanym Markiem Kujawą przez kilka miesięcy mieszkali na Malediwach.

Później zaczęli zwiedzać kolejne kraje. Pokazali między innymi piękny dom w Kostaryce, gdzie spędzili sporo czasu. Wiadomo, że odwiedzili też Grecję, Francję, czy Hiszpanię. Sporo czasu spędzili również w Afryce, gdzie mieli okazję podglądać życie dzikich zwierząt. Od czasu do czasu pojawiają się w Polsce. Mimo że od dwóch lat są w ciągłej podróży, to cały czas na bieżąco śledzą wydarzenia w kraju.

Informacji o tym, co się u nich aktualnie dzieje, Kinga dostarcza fanom za pomocą social mediów. Wyprawy skrupulatnie relacjonuje na Instagramie. Właśnie opowiedziała o tym, co spotkało ją w Australii.

Kinga Rusin relacjonuje podróż helikopterem

Kinga Rusin wybrała kolejny bardzo ciekawy kierunek podróży. Gwiazda właśnie przebywa w Australii, gdzie zdecydowała się na wyjątkowy lot helikopterem nad Parkiem Narodowym Nitmiluk. Pilot zaproponował dziennikarce i jej partnerowi, by podróż odbyła się z otwartymi drzwiami maszyny. Było to naprawdę ekstremalne przeżycie, którym gwiazda postanowiła podzielić się z fanami.

Australia. Ekstremalny, godzinny lot helikopterem Bell, z otwartymi drzwiami (!), nad parkiem narodowym Nitmiluk. Bell należał wcześniej do… japońskiej policji. Nasz pilot, Dylan, był wyraźnie z tego dumny. Zaproponował nam lot z otwartymi drzwiami (na co przystaliśmy nie zdając sobie sprawy z ryzyka) i w czasie lotu zademonstrował nam nawet kilka „akrobatycznych” możliwości - zaczęła.

Szybko okazało się, że przygoda była niezwykle niebezpieczna. Pilot przechylał maszyną w taki sposób, że Kinga i Marek dosłownie "wisieli" na pasach bezpieczeństwa. Każdy niepotrzebny ruch mógł doprowadzić do tragedii. Do tego helikopter leciał z ogromną prędkością.

Helikopter przeleciał tuż nad kanionem rzeki Katherine, jej wodospadami oraz 13. wąwozami z prędkością ponad 200 km/h. Przy ekstremalnych przechyłach na boki (po to, żebyśmy lepiej widzieli), praktycznie „wisieliśmy” w pasach bezpieczeństwa, przytrzymując się mocno rękami za górne uchwyty. Wysunięcie ręki z telefonem poza kabinę groziłoby jego utratą i prawdopodobnym uszkodzeniem wirnika, o czym Dylan wcześniej nas poinformował, takim tonem jakby … zamawiał kawę. Trzymaliśmy więc telefony kurczowo, bojąc się, że pęd powietrza (odczuwalny nawet w kabinie, a nie tylko poza nią) i tak nam je wyrwie. Marek jednak ryzykował kręcąc ten film

Już na samym początku Kinga nieco się wystraszyła i zastanawiała nad zatrzymaniem maszyny. Udało im się jednak wytrwać do końca ekstremalnej podróży.

Już po minucie od startu zastanawialiśmy się przez chwilę nad wcześniejszym lądowaniem, żeby przynajmniej zamknąć drzwi. Adrenalina, widoki i jedyne w swoim rodzaju przeżycia pozwoliły nam jednak wygrać z obawami. Na szczęście! Bo to było warte tych kilku kropli potu i podwyższonego ciśnienia!

Była to naprawdę niesamowita przygoda i chociaż napędziła im nieco strachu, to ostatecznie Kinga jest szczęśliwa, że udało jej się zobaczyć te piękne widoki. Zdjęcia, które udostępniła, zobaczycie w naszej galerii.

Kinga Rusin
Kinga Rusin
Kinga Rusin
Kinga Rusin
Kinga Rusin
Kinga Rusin
Kinga Rusin
Kinga Rusin
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także