Kanadyjczycy zadali Meghan i Harry'emu pierwszy cios. Jeszcze nie osiedlili się na dobre, a już mają ich dość
Wybór miejsca zamieszania przez małżonków nie wszystkim przypadł do gustu. Jedna z popularniejszych, konserwatywnych gazet kanadyjskich właśnie napisała, że Harry i Meghan "nie są mile widziani" w ich ojczyźnie.
Dlaczego Harry i Meghan nie są mile widziani w Kanadzie?
W zjadliwym artykule redakcyjnym gazety The Globe and Mail potępiono "niejasny i ewoluujący plan" przeprowadzki Harry'ego i Meghan do kraju położonego w Ameryce Północnej.
Kanada nie jest domem w połowie drogi dla każdego, kto chce wydostać się z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych, pozostając częścią rodziny królewskiej.
Autor artykułu, który w rodzinnym konflikcie popiera monarchię, wyjaśnił, że gdyby para Sussexów była "zwykłymi" Brytyjczykami, byliby witani z otwartymi ramionami, tak jak witani są inni. Podobno stosunek Kanadyjczyków, którzy są częścią Wspólnoty Narodów (zrzeszającej kraje, które niegdyś były częścią brytyjskiego imperium kolonialnego), do królowej Elżbiety II jest inny niż w Wielkiej Brytanii:
Nasi monarchowie nie mieszkają tutaj. Panują z daleka. Blisko naszych serc, z dala od naszego domu. Kanadyjczycy lubią swoją monarchię, a wizyty królowej i innych członków rodziny królewskiej wywołują przypływy publicznego entuzjazmu.
Gazeta dodaje:
Odpowiedzią rządu Trudeau w tej sprawie powinno być proste i zwięzłe: nie.
Justin Tudeau o przeprowadzce Meghan i Harry'ego do Kanady
Sam Premier Kanady, Justin Trudeau, jeszcze przed Bożym Narodzeniem napisał na Twitterze, że "Harry, Meghan i ośmiomiesięczny Archie są w Kanadzie wśród przyjaciół i zawsze będą tu mile widziani”. Pytany o obecność księcia i jego żony w kraju, po ogłoszeniu odejścia z rodziny królewskiej, Trudeau powiedział, że czeka ich wiele dyskusji na temat tego, jak miałoby to wyglądać od strony formalnej.
Sami Kanadyjczycy są podzieleni w kwestii zmian w rodzinie królewskiej. Niektórzy są wściekli na doniesienia, że ich rząd zaproponował objęcie Meghan i Harry'ego ochroną, co ma kosztować państwo kilka milionów funtów rocznie.