Jerzy Antczak wspomniał zmarłą żonę. "Ona uratowała moje życie". Łzy same cisną się do oczu
Jadwiga Barańska zmarła 24 października 2024 roku, pozostawiając w żałobie męża i tysiące fanów. Jerzy Antczak, w rozmowie z Katarzyną Cichopek, wspominał swoją ukochaną żonę. Wyznał, jak doszło do nakręcenia jednego z najsłynniejszych polskich filmów.
Jerzy Antczak i Jadwiga Barańska tworzyli jedno z najtrwalszych małżeństw w historii polskiego show-biznesu, będąc razem przez niemal 70 lat. Początkowo ich drogi przecięły się w Szkole Filmowej w Łodzi, gdzie Antczak był egzaminatorem, a Barańska marzyła o karierze aktorskiej. Pomimo początkowego odrzucenia przez Antczaka, ich uczucie z czasem się rozwijało, prowadząc do ślubu w 1956 roku. Sekret ich małżeństwa tkwił w bezwzględnej szczerości i wzajemnym wspieraniu się. Dziś ich historia jest przykładem trwałej miłości w świecie pełnym przelotnych związków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Daria Marx o występie dla szwedzkiej Rodziny Królewskiej. Wspomniała też o znajomości z angielską księżniczką.
Jerzy Antczak o śmierci ukochanej Jadwigi Barańskiej
Od śmierci legendarnej aktorki minęły już niemal cztery miesiące. Jerzy Antczak, jej mąż, zdecydował się na rozmowę z "halo tu polsat", gdzie wspominał Jadwigę Barańską. Wyznał, że choć żony nie ma już na świecie, wciąż ma jej zdjęcie blisko siebie.
Takie było przeznaczenie, żebym spotkał Jadzię Barańską. Żebyśmy przeżyli 68 lat pięknych ze sobą. Kiedy Jadzia odchodziła, ja podziwiałem jej szczerość, jak ona powiedziała: "Jurku, ani dłużej, ani krócej, tylko tyle, ile przeznaczył Bóg". (...) Ona jest w tej chwili, jak my rozmawiamy, tutaj. Tu jest jej zdjęcie naprzeciwko mnie - mówił wyraźnie wzruszony Antczak.
Reżyser stwierdził, że nie pogodził się ze śmiercią żony.
Ja nie zaakceptowałem, że Jadzi nie ma. Jadzia jest, będzie i póki ja będę, ona będzie ze mną - wyznał.
"Nocy i dni" nie byłoby bez Jadwigi Barańskiej
Okazuje się, że Jadwiga nie tylko wspierała swojego męża jako oddana żona, ale także dzięki niej odniósł wielki sukces zawodowy. To ona bowiem chciała, by wyreżyserował "Noce i dnie", choć on był temu przeciwny.
Jadziu, tego gniota nikt nie przeczyta, ja nie przeczytam - powtarzał jej. W końcu, po namowach żony, zaczął kartkować grubą książkę. - Przez trzy dni nie spałem, przeczytałem i powiedziałem: "Ja to muszę zrobić, ale jak to zrobić?"
Okazuje się, że pomysł nakręcenia dzieła Marii Dąbrowskiej nie wszystkim się podobał, a niektórzy nawet śmiali się z reżysera.
W filmach można obsadzać konkubiny, kobiety znajome. Nie wolno obsadzać żony - przekazał starą zasadę reżyser. - A ponieważ ja odważyłem się wziąć Dąbrowską, to wszyscy umierali ze śmiechu. Do tego obsadzam Barańską, która będzie mi "d**pę truła, jak Bogumił sadził buraki". Gdyby Jadzia zagrała tylko poprawnie, bardzo dobrze gdyby zagrała - to byłoby za mało. Ona musiała zagrać to genialnie. Ona uratowała moje życie - ze wzruszeniem mówił Jerzy Antczak.
Okazuje się, że to dzięki uporowi Jadwigi Barańskiej od niemal pół wieku możemy oglądać film, który zawładnął sercami wielu widzów.