Gwiazda "Top Gear" publicznie przeprasza Meghan Markle. Tak ją upokorzył, że może ponieść poważne konsekwencje
Meghan Markle zdecydowanie nie jest ulubienicą Brytyjczyków. Od samego początku żona Harry'ego była porównywana z Kate, którą uważają oni za prawdziwy ideał. Nic dziwnego, że trudno jej było sprostać wyśrubowanym wymaganiom. Po czasie okazało się, że nie tylko opinia publiczna nie była jej przychylna, ale też rodzina królewska. Bliscy księcia mieli traktować jego żonę w okrutny wręcz sposób, o czym Sussexowie mówili w wywiadach, a Harry opisał w swojej książce.
17.01.2023 | aktual.: 17.01.2023 16:08
Małżonkowie twierdzili, że nienawiść do Amerykanki była sukcesywnie podsycana przez media jedynie po to, by tuszować inne wybryki w rodzie Windsorów i skupić całą uwagę na Meghan. Zakochani mieli tego stanowczo dość, dlatego postanowili opuścić monarchię, a po roku milczenia zaczęli ujawniać swoje wspomnienia związane z życiem za murami pałacu.
Niestety nawet ich wyjazd do USA nie sprawił, że emocje opadły. Wręcz przeciwnie po serialu dokumentalnym, książce i kolejnych wywiadach zrobiło się wokół nich zamieszanie na światową skalę. Brytyjscy dziennikarze nie szczędzili podłych uwag pod adresem księżnej, a jeden z nich już teraz mocno tego żałuje.
Jeremy Clarkson z Top Gear publicznie przeprasza Meghan Markle
Jeremy Clarkson to brytyjski dziennikarz, który jest dobrze znany nie tylko w Europie, ale też na świecie za sprawą popularnego programu motoryzacyjnego Top Gear. Ma on też swoją własną rubrykę w The Sun, gdzie zamieszcza felietony. W jednym z nich nie poskąpił ostrych słów Meghan Markle. Napisał, że szczerze jej nienawidzi i przekazał, jaką karę powinno się jej wymierzyć.
Te słowa były tak mocne, że oburzyły nawet opinię publiczną. Po wielkim zamieszaniu Jeremy zdecydował się nie tylko na publiczne przeprosiny, ale też napisanie maila do Sussexów.
Rzecznik pary zabrał głos w sprawie i przyznał, że przeprosiny nie zostały przyjęte. Ponadto haniebny felieton nazwał po imieniu i przyznał, że jest to "szerzenie retoryki nienawiści, niebezpiecznych teorii spiskowych i mizoginii". Za swoje ostre słowa Jeremy może stracić nie tylko pracę w gazecie, ale też kontrakty reklamowe. Zdaje się, że tym razem mocno przesadził w swoich osądach.