Wyznanie mamy Roberta Lewandowskiego wyciska łzy. Po raz pierwszy opowiedziała o śmierci męża i ostatniej wspólnej rozmowie
30.11.2017 07:54, aktual.: 30.11.2017 13:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Roberta Lewandowskiego nie trzeba nikomu przedstawiać, ale kim jest kobieta, która urodziła naszego mistrza? Iwona Lewandowska rzadko udziela tak szczerych wywiadów, ceni prywatność swoją i syna, jego rodziny, najbliższych. Od czasu do czasu uchyli jednak rąbka tajemnicy - specjalnie dla magazynu Viva! pani Iwona zdradziła swój przepis na wychowanie genialnego sportowca i dobrego człowieka.
W ich domu zawsze był ruch. Kort, boisko, basen. Piłka siatkowa i nożna, zawody, turnieje, dużo ruchu, dużo bliskości. Byli ze sobą zżyci, a łączyła ich pasja do sportu. Co było podstawą w ich domu?
Wpajaliśmy Robertowi, że sportowiec musi przede wszystkim być uczciwym, lojalnym człowiekiem, rozumieć innych i podzielić się z nimi sukcesem, jak zajdzie taka potrzeba. Nie może być ponad wszystkimi. Robert nigdy więc nie mówił "ja", tylko "drużyna". Nie mówił "zdobyłem gola", tylko "zdobyliśmy". I podkreślał zasługi zespołu. To mąż mu wpajał od początku. Oboje z mężem trzymaliśmy rękę na pulsie, żeby w razie czego interweniować, gdyby nasze dziecko się źle zachowało. Tylko, że to ja byłam osobą od egzekwowania i wytykania tego, co zrobił nie tak. Mój mąż mawiał: "Bo jak się mama dowie..." - wyjawiła pani Lewandowska
Iwona Lewandowska o śmierci męża
A jakie reguły obowiązywały w domu Lewandowskich? Żadnego palenia, picia, używek. Nacisk na naukę, szczególnie języków i oczywiście sport. Treningi, wyjazdy, doskonalenie umiejętności. Ojciec był powiernikiem i trenerem Roberta, a gdy odszedł, w domu zabrakło ważnego ogniwa. Jak poradził sobie z tym nastoletni Lewandowski?
Mąż umarł właściwie nagle, bo przeszedł operację, wyszedł do domu, ale dwa dni później już nie żył. Serce było zbyt obciążone. A jeszcze przed zabiegiem żartowaliśmy oboje: "Iwona, poszukaj sobie jakiegoś fajnego faceta, bo życie toczy się dalej, a na stypie niech twoje przyjaciółki podadzą gołąbki i strogonowa" mówił. "Co ty opowiadasz, będziesz żył długo i szczęśliwie", złościłam się na niego. A potem zmarł w nocy, bo tak było mu widać pisanie. Robert bardzo przeżył śmierć ojca. To było dla niego bardzo trudne. Zabrakło rozmów z tatą, jego wskazówek i wymagań, bo mój mąż był bardzo wymagający wobec siebie i innych, ale też i w niektórych sytuacjach ujawniał duszę komika. W towarzystwie nikt się z nim nie nudził. Robert też jest silny. Między rodzicami i dziećmi musi być chemia, jak we wszystkim. My się rozumiemy bez słów. Roberta nie trzeba pocieszać. To on nieraz mnie pociesza, a nie odwrotnie. Jest naprawdę mocny psychicznie, może dlatego, że życie dało mu w kość - wspomina pani Iwona
Robert ma z mamą doskonały kontakt i zawsze wypowiada się o niej w ciepłych słowach. Mimo tak trudnych przejść w młodości, zapamiętał i honoruje to, co wyniósł z domu.
A wy? Trzymacie się zasad wpajanych przez rodziców?