Impreza na sto komnat. Jan Lubomirski-Lanckoroński zdradził, jakiego sylwestra planuje
Książę Jan Lubomirski-Lanckoroński przygotowuje się do imprezy sylwestrowej. Ostatnia noc w roku, spędzona w jego zamku, musi być magiczna. Wraz z żoną, książę zabrał się nawet do pracy w kuchni.
Jan Lubomirski-Lanckoroński jest znanym polskim arystokratą, który aktywnie uczestniczy w życiu publicznym i towarzyskim. Z jednej strony uosabia tradycje szlacheckie, a z drugiej dąży do wspierania inicjatyw charytatywnych i kulturalnych.
Sylwester u księcia Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego
W "halo tu polsat" książę opowiedział, jak wyglądają sylwestry w jego posiadłości w Lubniewicach nad jeziorem Lubiąż. To z pewnością musi być niezwykłe wydarzenie, zostać zaproszonym do liczącego sto komnat zamku. Okazuje się, że warto wówczas dokładnie przeczytać zaproszenie, by odpowiednio ubrać się na tę okazję.
Imprezy bywają zarówno zwykłe, jak i "black tie", a czasem nawet "white tie", czyli we frakach. Często też się przebieramy. To taki element, który rozwesela i pozwala poczuć radość karnawału - wyznał książę Jan Lubomirski-Lanckoroński.
Książę Lubomirski już gotuje bigos na sylwestra
Wraz ze swoją żoną, hrabianką Heleną Mańkowską, książę lubi przygotowywać potrawy, którymi następnie częstuje gości.
W pierwszy dzień świąt sama przygotowuję francuską tradycyjną potrawę, indyka faszerowanego jadalnymi kasztanami. Na deser bûche de Noël, tradycyjne ciasto francuskie w kształcie polana drewna, czyli biszkopt z kremem maślanym o smaku orzecha laskowego, Grand Marnier lub kawy - wyznała hrabianka.
Książę Jan Lubomirski-Lanckoroński rzucił się w wir przygotowań do sylwestra i osobiście gotuje bigos.
Gdy usłyszałem, że jeszcze więcej gości przyjdzie na nasze spotkanie, pobiegłem wieczorem do kuchni i zacząłem ten bigos kroić, wszystko przygotować. Myślę, że będzie bardzo dobry - przekazał do kamery.
Arystokrata wyznał, że nie jest zwolennikiem fajerwerków, a to ze względu na swoją wrażliwość wobec zwierząt. Ma jednak zamiennik, którym może cieszyć się, nie krzywdząc swoich pupili.
Sztuczne ognie odchodzą do lamusa, ale tak zwane zimne ognie są świetnym elementem, na który wszyscy możemy sobie pozwolić. To tradycja sięgająca czasów Ludwika XIV, który był przyjacielem i kuzynem mojego wuja Stanisława Lubomirskiego.