Ewelina Rydzyńska rozwodzi się po 4 miesiącach. "On mi się w ogóle nie podobał"
Ewelina Rydzyńska złożyła pozew rozwodowy po 4 miesiącach od ślubu. Jeszcze niedawno nagrywała podcast, w którym mówiła na temat męża. - Świadomie mówię, że poślubiłam przyjaciela - twierdziła.
Ewelina Rydzyńska, stylistka z "Dzień Dobry TVN", zdecydowała się na rozwód z Tomaszem Binasiakiem. Informacja o rozstaniu szybko obiegła media, a obie strony przedstawiły swoje wersje wydarzeń. W swoim oświadczeniu na Instagramie stylistka zaznaczyła, że relacja wymagająca ciągłej walki nie jest domem, lecz bitwą. Z kolei Tomasz Binasiak opisał na Instagramie, że w ich związku dochodziło do konfliktów, a nawet interwencji policji. Sytuacja szokuje, tym bardziej że para rozwodzi się zaledwie po czterech miesiącach małżeństwa, niespełna rok od poznania się.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marysia Sadowska o Eurowizji i Izraelu. "Nie wierzę, że to były prawdziwe głosy"
Ewelina Rydzyńska tak mówiła o mężu
Światło dzienne ujrzał właśnie podcinek podcastu Katarzyny Glinki, w którym aktorka rozmawiała z Eweliną Rydzyńską o jej małżeństwie. Choć już wiadomo, że związek nie przetrwał i zaledwie po 4 miesiącach stylistka postanowiła złożyć papiery rozwodowe do sądu, można zapoznać się z tym, co jeszcze zimą mówiła o mężu i związkach w ogóle.
Ja byłam singielką przez siedemnaście lat, rozwiodłam się 18 lat temu. Pojawiały się jakieś relacje, wiadomo, ale żadna z tych relacji nie była na tyle poważna, żebym chciała w ogóle pomyśleć o małżeństwie. Gdzieś tam wierzyłam, że na świecie chodzi mój człowiek, ale nie był to plan, którym bym żyła, który byłby projektem numer jeden - mówiła Rydzyńska, opowiadając o tym, jak poznała Tomasza Binasiaka.
Okazuje się, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, grom z jasnego nieba i piorun sycylijski. Choć para zdecydowała się na ślub po niespełna pół roku znajomości, byli już wtedy, zdaniem Rydzyńskiej, dobrymi przyjaciółmi.
Mój mąż o tym wie: on mi się w ogóle nie podobał! Absolutnie, w ogóle. Natomiast my zaczęliśmy naszą relację, uwaga - od przyjaźni. Od zupełnie innej jakości. Większość kobiet zaczyna relację "z d*py strony". Zamiast poznać partnera, pooglądać go, poobserwować, jak on się zachowuje w różnych sytuacjach (...). A kobiety bardzo często odwracają szyk: idą z mężczyznami do łóżka, a dopiero potem oglądają relację i dochodzą do różnych wniosków. U nas się zaczęło od normalnej strony, od przyjaźni, a dopiero potem weszły inne aspekty, związane z budowaniem relacji. Myślę, że to było turbo zdrowe, bo ja dziś z pełną świadomością mówię, że poślubiłam przyjaciela. On mnie ujął empatią, ogromnym ciepłem, zrozumieniem i spokojem.
Stylistka stwierdziła, że stosunkowo krótki czas ich poznawania się przed ślubem, wynikał z dojrzałości osób, które niosą już jakiś życiowy bagaż i wiedzą, czego chcą, a czego nie, od życia.
Inaczej do tego podchodzi dwoje ludzi młodych, którzy mają ten okres adaptacyjno-przygotowawczo-relacyjny długi, a inaczej do relacji podchodzi dwoje ludzi po przejściach, którzy mają pewne rzeczy przepracowane, wiedzą, czego chcą od życia. To jest bardzo ważne być otwartym i uważnym na potrzeby drugiej osoby w relacji.
Ewelina Rydzyńska o dojrzałym związku
Ewelina Rydzyńska przyznała, że przez wiele lat, kiedy była singielką, dojrzewała do budowania odpowiedzialnej i dojrzałej relacji.
To było siedemnaście lat o dojrzewaniu kobiety, jej potrzeb, o zrozumieniu jej potrzeb, zrozumienia, jak działa nasz układ nerwowy, jak często budujemy związki na "dopaminozależności", gdzie się targamy i wprowadzamy się w braki i ekscytację, które nie mają nic wspólnego z miłością. Jak się z tego wyjdzie i zrozumie, to się osiada w płaszczyźnie spokoju.
Rydzyńska opowiadała o tym, jak jej mąż sprawił, że po latach bycia singielką zgodziła się na wspólne zamieszkanie i polubiła ten stan, choć na początku to wcale nie było łatwe.
Tomek miał cudowną metodę. Konfrontował mnie z bodźcem i w końcu wymiękłam. I doszłam do momentu tej Eweliny, o której ja kompletnie zapomniałam. Tej takiej bardzo kobiecej, tej, która może sobie pozwolić na to, by nie nosić spodni, tej takiej "wonder", multizadaniowej siłaczki. Ale to wymagało właśnie konfrontacji. Gdybym nie weszła w tę sytuację, to bym nie zobaczyła jej z innej perspektywy, że to mieszkanie z drugą osobą, oprócz tego, że wywala w nas demony, to ma wiele dobrych stron.