Członek kabaretu Hrabi pożegnał Joannę Kołaczkowską. "Strumień łez zalewa mi oczy"
Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca po walce z nowotworem mózgu. Po kilku dniach od odejścia artystki głos zabrał Tomasz Majer, jej przyjaciel z kabaretu Hrabi. Podzielił się emocjonalnymi wspomnieniami, podkreślając wyjątkowy talent i bezinteresowność Kołaczkowskiej.
Śmierć Joanny Kołaczkowskiej poruszyła całą Polskę. Artystka była uwielbiana, co podkreśla liczba wspomnień i postów pożegnalnych w mediach społecznościowych. Głos zabrali zarówno jej fani, jak i przyjaciele z branży. Po kilku dniach od jej śmierci wspomnieniami podzielił się Tomasz Majer, czyli jeden z członków kabaretu Hrabi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eva Minge o białaczce limfatycznej i poważnych problemach z wątrobą. "Lekarz wysłał mnie od razu na USG"
Tomasz Majer z kabaretu Hrabi pożegnał Joannę Kołaczkowską
Tomasz Majer to jeden z popularniejszych kabareciarzy w naszym kraju. Od 2003 roku współpracował z Joanną Kołaczkowską w grupie Hrabi. W poniedziałkowe popołudnie na jego Facebooku pojawiło się pożegnanie Kołaczkowskiej. We wzruszającym poście opisał ją jako osobę pełną energii i pasji, która zarażała pozytywnym nastawieniem do życia.
Zawsze Cię za to podziwiałem. Strumień łez zalewa mi oczy. W końcu puściło. Nie wierzyłem w to, co się dzieje. Twoje odejście… Lubiłaś pomagać tak zwyczajnie, bezinteresownie, bo chciałaś, bo lubiłaś, bo tak czułaś. Koncerty, fundacje, nagrywane życzenia, mimo zmęczenia robiłaś to. Pokazałaś mi, jak można kochać kabaret i szanować publiczność. Dziękuję Ci za to, moja droga koleżanko z pracy — wyznał Majer.
Tomasz Majer wspomina Kołaczkowską. "Uwielbiałem, jak wybuchałaś śmiechem"
Majer podkreślił również, że jest niezwykle szczęśliwy, że przez lata mógł towarzyszyć na scenie Joannie Kołaczkowskiej. Dodał, że dzięki dokonaniom, artystka nigdy nie odejdzie i zawsze już będzie bawić Polaków. Jego słowa niezwykle poruszają i dają do zrozumienia, jak ważną osobą była ona dla najbliższych.
Spędziliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Tak zwyczajnie po ludzku, czasem ze smutkiem, zmęczeniem, chorobą, żartem, śmiechem. Uwielbiałem, jak wybuchałaś śmiechem. To było takie szczere i spontaniczne. Dla mnie największa nagroda… Aśka, przecież Ty NIGDY nie odejdziesz! Jesteś i będziesz w naszych sercach, żartach, pobliżach i innych docentach. Byłaś, Jesteś i Będziesz. Na zawsze. Na Forewer (tak, tak, śmiej się tam dalej z mojego beznadziejnego angielskiego) - dodał na koniec.