Anna Kalczyńska tylko dla nas skomentowała konflikt Kingi Rusin i Małgorzaty Rozenek. Zaciekle broni jednej ze stron [WIDEO]
Konflikt Małgorzaty Rozenek i Kingi Rusin to jedno z ciekawszych wydarzeń minionych wakacji. Wszystko zaczęło się od kąśliwego komentarza prowadzącej Dzień Dobry TVN, w którym porównała się do Victorii, a koleżankę z pracy określiła mianem "jak lady". Małgorzata w mgnieniu oka zareagowała na zaczepkę zwracając uwagę na fakt, że "jak" robi różnicę.
Jedną z gwiazd, które odniosły się do spięcia Rozenek i Rusin była Anna Kalczyńska. Zapytaliśmy ją, co sądzi na ten temat. Czy naprawdę jej koleżanki ze stacji nie przepadają za sobą i jak ona sama odbiera słowa Kingi:
Oczywiście, że śledziłam to. Byłam jedną z pierwszych osób, które zauważyły, że była taka wymiana słów. Jeśli chodzi o wpis Kingi to był on zupełnie niewinny. To był taki żarcik, którym my na co dzień też operujemy. Ja też podpisuję swoje zdjęcia, czy też jakieś historie hasztagiem "Me is Rozenek", czy "Mi is Victoria", bo to weszło już do obiegu. Życie medialne już tym żyje. To nie ma absolutnie nic wspólnego z jakąś kąśliwością czy złośliwością. Myślę, że tak odczytuję emocje, które były zawarte w podpisie Kingi Rusin - mówi w rozmowie z Jastrząb Post
Kalczyńska twierdzi, że Rozenek zbyt dosłownie odebrała wpis Rusin:
Małgosia chyba odczytała to tak zaczepnie. Jeśli tak to nie słusznie, a może po prostu chciała się uśmiechnąć i też zamieściła taki bardziej odważny post. Trudno mi to ocenić, bo muszę przyznać, że nie rozmawiałam jeszcze z Małgosią na ten temat. Uważam, że to jest sztucznie nadmuchana historia. Bardzo apetycznie brzmi taki konflikt wśród prowadzących, gwiazd TVN-u, ale nie sądzę żeby był on realny
To by było chyba na tyle :)