Żona zmarłego w wypadku Diogo Joty zabrała głos. Trudno powstrzymać łzy
Diogo Jota zginął w wypadku samochodowym na początku lipca. Piłkarz kilka tygodni wcześniej wziął ślub. Osierocił również trójkę dzieci. Teraz, po blisko trzech tygodniach od tragedii głos zabrała jego partnerka Rute Cardoso. Jej instagramowy post chwyta za serce.
Diogo Jota był jednym z najlepszych portugalskich piłkarzy. W ostatnich latach grał dla Liverpoolu, z którym sięgnął po najważniejsze trofea europejskie i ligowe. W posezonowej przerwie wypoczywał z najbliższymi w Hiszpanii. W nocy z 2 na 3 lipca wraz z bratem uczestniczyli w wypadku samochodowym. Obaj ponieśli śmierć na miejscu. Według ustaleń śledczych w Lamborghini piłkarza pękła opona, przez co wypadli z drogi. Obaj zginęli na miejscu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Martyna Wojciechowska o wychowywaniu Marysi bez taty. Czy starła się zastąpić jej ojca?
Żona Diogo Joty dodała post w mediach społecznościowych. Jego treść zwala z nóg
Diogo Jotę opłakiwał cały piłkarski świat. Najtrudniej zniosła to jednak jego żona. Piłkarz poślubił Rutę Cardoso niecałe dwa tygodnie przed tragicznym wypadkiem. Para była ze sobą od 2013 roku i doczekała się trójki dzieci. Na ślub zdecydowali się jednak dopiero w czerwcu 2025. Nic dziwnego, że po śmierci piłkarza jego wybranka zniknęła z życia publicznego. Głos zabrała dopiero we wtorkowe popołudnie. Dodała post na Instagram, w którym wspomniała o... miesięcznicy ślubu z Diogo Jotą.
Miesiąc od naszego "póki śmierć nas nie rozłączy". Na zawsze, twoja biała dziewczyna — napisała Cardoso.
Śledczy podali przyczynę wypadku Diogo Joty. Świadkowie zdarzenia mają odmienne zdanie
Według ustaleń śledczych bezpośrednią przyczyną wypadku była pęknięta opona. Ta jednak miała ulec zniszczeniu w wyniku nadmiernej prędkości. Na autostradzie, po której poruszał się Diogo Jota było ograniczenie do 120 km/h i jak twierdzą hiszpańscy policjanci — pojazd piłkarza poruszał się dużo szybciej. Innego zdania są świadkowie wypadku, do którego dotarła gazeta "Marca". Osoby, które widziały tragiczne zdarzenie, zarzekają się, że Lamborghini, którym poruszał się Jota jechało z dozwoloną prędkością.
Rodzina ma moje słowo, że jechali spokojnie. Widziałem markę i kolor samochodu, gdy mnie wyprzedzali - wyznał jeden ze świadków na łamach "Marci".